Cztery lata temu do domu Jeanne przyszedł list z sądu, w którym napisano, że kobieta nie żyje, a mąż i syn muszą spłacić jej długi. Początkowo sądzono, że to zwykła pomyłka, którą łatwo można wyjaśnić. Niestety. Okazało się, że to efekt działań byłej pracownicy Jeanne.
Oficjalnie jest martwa
Kobieta, która wytoczyła proces Jeanne, pracowała w jej firmie, ale w 2004 roku została zwolniona. Sąd przyznał jej początkowo 14 tys. euro odszkodowania, ale pieniędzy nigdy nie udało się wyegzekwować. W 2009 roku była pracownica złożyła kolejny pozew, ale ten został... odrzucony.
W 2016 roku kobieta poinformowała sąd, że Jeanne nie żyje i dlatego nie odpowiada na korespondencję. Sąd nie weryfikując tych informacji wysłał do męża i syna Jeanne list, w którym zażądano spłaty długów.
Nigdy nie sądziłem, że sędzia może uznać kogoś za zmarłego bez aktu zgonu. Powódka twierdziła, że pani Pouchain nie żyje, bez dostarczenia jakiegokolwiek dowodu i wszyscy jej uwierzyli. Nikt tego nie sprawdził - powiedział prawnik Jeanne, Sylvian Cormier, cytowany przez "The Guardian".
Francuzka, choć żyje i ma się dobrze, jest oficjalnie martwa. A to oznacza, że zniknęła ze wszystkich rejestrów, jej dokumenty są nieważne, konto bankowe nie działa. Nie może nawet iść do lekarza, ponieważ nie ma ubezpieczenia zdrowotnego. Kobieta nie może pracować, a z domu wychodzi niezmiernie rzadko.
Adwokat Pouchain oskarża byłą pracownicę o zmyślenie zgonu, aby w końcu otrzymać odszkodowanie. Ta jednak, razem ze swoimi adwokatami, utrzymuje, że to Jeanne wymyśliła swoją śmierć, aby uniknąć wypłacenia zasądzonych 14 tys. euro.
Francuzka jest coraz bliżej uznania ją za żywą. Jednak zanim skończą się wszystkie procedury, minie kilka miesięcy. Kobieta jest jednak pełna nadziei i zrobiła listę rzeczy, które zrobi po odzyskaniu dokumentów. Kobieta ma tylko sześć zębów i najbardziej czeka na możliwość pójścia do lekarza.
Wiem, co zrobię. Poddam się przeglądowi zdrowia, bo wiem, że nie wszystko działa jak należy - stwierdza 59-latka.