Kilka dni temu na facebookowym profilu "Co jest nie tak z Krakowem" pojawiło się nietypowe nagranie. Prezentuje ono mężczyznę, który kosi trawę nieopodal przystanku autobusowego na ulicy Wyki.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że koszenie odbywało się w środku tygodnia tuż przed północą. To zdarzenie spotkało się oczywiście z krytyczną reakcją ze strony mieszkańców, choć nie brakowało także głosów wyrażających zrozumienie z powodu wysokich temperatur panujących na zewnątrz:
Bo przecież powinno się kosić w środku dnia przy 35 stopniach, a przy okazji słuchać na utyskiwanie oczekujących na przystankach, że im po nogach leci...
Może po prostu w ciągu dnia można niemalże zginąć w tym słońcu w nocy można jakoś funkcjonować. Co do mostu (Dębnickiego, trwa remont - przyp.red.) to jeżdżę tamtędy codziennie. I też łapią mnie nerwy. Ale po 5 minutach w słońcu mam serdecznie dosyć i współczuję szczerze tym robotnikom - twierdzi inna komentująca.
Kto odpowiedzialny? Urząd umywa ręce
Ta nietypowa sytuacja zwróciła uwagę redaktorów serwisu Lovekrakow.pl. Zwrócili się oni z prośbą o wyjaśnienia do krakowskiego Zarządu Zieleni Miejskiej, który jest podmiotem odpowiedzialnym za utrzymanie terenów zielonych w mieście.
Jak się okazało, pracownicy miejskiej jednostki nie mieli nic wspólnego z prowadzonym przy ulicy Wyki nocnym koszeniem okolicy przystanku:
Prace w zakresie koszenia na ul. Wyki były realizowane 1 i 2 sierpnia. ZZM nie zlecał wykonywania koszenia porą nocną. Firma utrzymująca wskazany teren nie prowadziła prac nocą - poinformowała Małgorzata Tabaszewska z biura prasowego Urzędu Miasta Krakowa
Wciąż nie wiadomo jednak, kto wpadł na pomysł nocnego koszenia krakowskiej ulicy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.