"Jakim trzeba być człowiekiem, żeby zastawić taką pułapkę na leśnej drodze?!" - pytają leśnicy. W lesie koło miejscowości Łagoda podleśniczy znalazł dwa ostre gwoździe, głęboko wbite w ziemię.
Czytaj także: Aż brakuje słów. Takiej drożyzny nie było od wielu lat!
Taka "niespodzianka" czekała na naszego podleśniczego w lesie w okolicach miejscowości Łagoda. Tym razem skończyło się na dziurawych oponach, ale wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby ofiarą tego bezmyślnego i złośliwego występku zostało dziecko, grzybiarz, czy zwierzę - informują leśnicy z Nadleśnictwa Krzystkowice.
Leśnicy szukają sprawcy
Leśnicy apelują o ostrożność, niewykluczone bowiem, że takich szpikulców na terenie lasu może być więcej. Przy okazji proszą o pomoc w ujęciu sprawcy, zanim dojdzie do nieszczęścia.
Jeśli ktoś był świadkiem podobnych zachowań (lub tego konkretnego) bardzo prosimy o informację. Działalność tego kiepskiego żartownisia może skończyć się tragedią - apelują leśnicy.
Nadleśniczy Andrzej Staniszewski w rozmowie z "Gazetą Lubuską" opowiedział o swoich podejrzeniach na temat tego, w kogo był wymierzony atak.
To bardzo dziwne. Na terenie naszego nadleśnictwa zdarzyło się to pierwszy raz. Wziąłem pod uwagę, że miejsce, gdzie znalezione zostały te śruby, umiejscowione jest między kanałem w Krzywańcu a zbiornikiem Dychowskim. Jest tam wiele stanowisk wędkarskich. Może chodzi o rywalizację między wędkarzami? Może jeden drugiemu chce utrudnić połów? Ale to tylko domysły - przypuszcza nadleśniczy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.