"W Wetlinie, jednej z podkarpackich wsi, słyszymy, że rodzice to taksówki swoich dzieci. Przez brak dogodnych połączeń autobusowych robią trasy po sto kilometrów w jedną i drugą stronę, aby zawieść syna czy córkę do szkoły. Niektórzy zaczynają tak każdy poniedziałek o piątej rano" - czytamy w reportażu redakcji biznesowej tvn24.pl.
Jak informuje portal, dostęp do większych sklepów, szkół czy lekarzy jest znacznie utrudniony. Problemem jest duża odległość wynosząca nawet kilkadziesiąt kilometrów i brak transportu zarówno, jeżeli chodzi o komunikację publiczną, jak i prywatną. W najtrudniejszej sytuacji pozostają osoby starsze, chore i samotne.
Redakcja podaje kolejny przykład - tym razem z województwa zachodniopomorskiego. "Kobieta po pięćdziesiątce jeździ ze Szczecinka do Machowina (wieś w woj. pomorskim) do syna z porażeniem mózgowym, który mieszka w tamtejszym domu pomocy społecznej. Samochodem to prawie dwie godziny, ale autobusem już cały dzień" - czytamy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wykluczenie komunikacyjne uderza w mieszkańców małych miejscowości
Najtrudniej jest zimą, kiedy trzeba kursów jest jeszcze mniej. Wtedy kobieta musi czekać dwie godziny "w szczerym polu".
"Ze skarg kierowanych do Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, że problem wykluczenia komunikacyjnego dotyka w szczególności mieszkańców mniejszych miejscowości lub wsi" - odpowiada Biuro RPO na pytania biznesowej redakcji tvn24.pl.
Przez brak środków transportu mieszkańcy małych miejscowości mierzą się m.in. z utrudnionym dostępem do opieki zdrowotnej, edukacji, wszelkiego rodzaju usług, a także szeroko rozumianej kultury i rozrywki. Dla osób nieposiadających samochodu znacznie utrudniony jest również dojazd do miejsca pracy.
Wiele osób nie chce być postrzeganych jako te, które sobie nie radzą. Wydaje nam się, że powinniśmy sami się troszczyć o usługi publiczne, kupować samochody i nimi jeździć. Lubimy też myśleć, że to nie nasz problem tylko innych: osób starszych czy samotnych. Transport publiczny jest taką samą usługą publiczną jak na przykład edukacja, ochrona zdrowia, kultura - komentuje w rozmowie z redakcją TVN Biznes Olga Gitkiewicz, dziennikarka, reportażystka i autorka książki "Nie zdążę".
Jak podaje redakcja, tworząc swój reportaż Gitkiewicz w 21 miesięcy przejechała 34 tys. kilometrów pociągiem, 3 tys. kilometrów samochodem osobowym. Ponad 3 tys. kilometrów pokonała na piechotę, ponad 2 tys. kilometrów busem.
Jak wskazuje autorka reportażu "Nie zdążę", jednym z problemów jest m.in. brak regulacji, jeżeli chodzi o komunikację prywatną.
Mamy bardzo dużo obwarowań dotyczących publicznego transportu zbiorowego, z kolei prywatny jest wolny od takich trosk. Czyli w tym przypadku przewoźnicy mogą sobie ustalać ceny biletów samodzielnie, tak samo jak rozkłady jazdy. Decydują o tym, że likwidują jakąś linię i nikt się nie będzie z tego powodu oburzał, oprócz może kilkunastu czy kilkudziesięciu osób, które tą linią jeździły. Prywatni przewoźnicy sami oceniają, jakie połączenie jest nierentowne i czy do jakiejś wsi zajadą - tłumaczy dziennikarka.
Czytaj także: PKP Intercity zdecydowało ws. biletów. To już pewne
Problem bezrobocia a wykluczenie komunikacyjne
We wcześniejszej książce autorka podnosiła też problem niemożności dojechania do pracy, co przekłada się na kwestię bezrobocia.
- W książce "Nie hańbi" pokazałam, jak problem transportowy wiąże się z pracą. W okolicach Radomska, Włocławka, Radomia pracownice urzędów pracy mówiły mi, że bardzo dużym problemem bezrobotnych jest niemożliwość dojechania nie tylko do pracy, ale również do urzędu. Aktualnie niektóre usługi urzędu przeniesione są do internetu, ale jednak od czasu do czasu trzeba się w nim fizycznie pojawić - wskazuje Gitkiewicz.
Dziennikarka uważa, że kwestia zorganizowania dla mieszkańców transportu jest obowiązkiem samorządów. - Jak mówię o organizacji transportu publicznego, to bardzo często słyszę, że to są jakieś komunistyczne wymysły, jakaś bzdura, że nie może tak być, że transport będzie wszędzie zapewniony. Jednak organizowanie transportu jest obowiązkiem samorządu - tłumaczy Gitkiewicz.
Czytaj także: FlixBus zostawił nocą 70-letnią kobietę w szczerym polu
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.