Sześcioletnia przerwa w wykonywaniu wyroków śmierci wynikała z problemów. Egzekucje są tam wykonywane za pomocą zastrzyków z użyciem midazolamu, a więc środka uspokajającego. Przeciwnicy kary śmierci tłumaczyli, że nie jest to środek znieczulający.
W czwartek powrócono do przeprowadzania egzekucji. Wykonano ją na 60-letnim Johnie Grancie. Ten w 2000 roku został skazany za morderstwo pierwszego stopnia.
Zabił pracownicę więziennej stołówki. Stało się to w momencie, gdy odsiadywał karę dożywocia za napady z bronią w ręku. Obrona wnioskowała o odroczenie egzekucji, Sąd Najwyższy USA uchylił jednak orzeczenie sądu apelacyjnego w tej sprawie.
Kara śmierci w USA. Wnioskowano o odrodzenie wykonania wyroku
Adwokatka Granta Sarah Jernigan tłumaczyła, że jej klient nie otrzymał niezbędnej pomocy psychiatrycznej. W rozmowie z CNN podkreśliła, że gdy popełnił brutalne przestępstwo, w sprawę zaangażowano niekompetentnych - jej zdaniem - prawników.
Wyrok ostatecznie wykonano, ale nie obyło się bez problemów. Według relacji amerykańskich mediów, Grant po podaniu zastrzyku miał konwulsje i wymioty. Został następnie uznany za nieprzytomnego, a po chwili podano mu drugi i trzeci zastrzyk.
Egzekucja więźnia przebiegła zgodnie z protokołem i bez komplikacji - przekonywał z kolei rzecznik Departamentu Więziennictwa stanu Oklahoma, Justin Wolf.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.