8 grudnia 2019 roku jeden z mieszkańców Wuhan bardzo źle się poczuł. Jak powiedział później śledczym Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), nigdy nie odwiedzał targu dzikich zwierząt Huanan. Wolał robić zakupy w dużym supermarkecie RT-Mart koło swojego domu.
Trop dotyczący źródła pandemii urywa się na "pacjencie numer jeden". Nie był on sprzedawcą owoców morza, pracownikiem laboratorium ani łowcą nietoperzy. To pochodzący z Wuhan księgowy o nazwisku Chen.
Raport WHO na temat pochodzenia COVID-19 wymienia nawet identyfikator próbki patogenu pobranej od pierwszego chorego. Tutaj jednak sprawa się komplikuje. Część danych wskazuje bowiem, że zawartość fiolki oznaczonej jako EPI_ISL_403928 pochodzi od zupełnie innej osoby, niż wymienia się w raportach.
Jak donosi "Washington Post", pierwsza pobrana próbka koronawirusa może należeć do 61-latka pracującego w jednym z supermarketów w Wuhan. Problem w tym, że mężczyzna zachorował dopiero 20 grudnia, czyli blisko dwa tygodnie po pacjencie "jeden". Inne dane wskazują, że fiolka może zawierać komórki pobrane od 41-latka, który według chińskich raportów zapadł na COVID-19 16 grudnia.
Wciąż możemy powiedzieć zaskakująco mało o pochodzeniu koronawirusa – ocenił profesor biologii na amerykańskim Temple University Sergei Pond.
Czytaj także: Wuhan. Naukowiec dotarł do prawdy
W poszukiwaniu źródła koronawirusa. Poszlaki w Europie
Pojawiają się przypuszczenia, że koronawirus mógł krążyć po świecie dużo wcześniej. Według części naukowców, SARS-CoV-2 był obecny w Europie na kilka miesięcy przed odnotowaniem w Chinach pierwszego ogniska choroby.
Trzy dni przed wystąpieniem objawów choroby u pacjenta "jeden", pobrano wymaz jamy ustnej od 4-latka z Mediolanu. U chłopca podejrzewano odrę. Kilka miesięcy później w próbce znaleziono ślady koronawirusa.
Francuscy badacze mieli wykryć białka koronawirusa u pacjentów od których pobrano wymazy w listopadzie. Włoscy naukowcy twierdzą z kolei, że COVID-19 był obecny w ich kraju jeszcze wcześniej. Pracownicy Narodowego Instytutu Nowotworowego w Mediolanie i Uniwersytetu w Sienie ogłosili, że blisko 10 proc. próbek krwi pobranych we wrześniu co celów badań przesiewowych, zawierało przeciwciała na SARS-CoV-2.
Urzędnicy Państwa Środka chętnie przysłuchują się tym doniesieniom. Jakiś czas temu ogłosili, że koronawirus trafił do Wuhan z zagranicy. Większość badaczy odrzuca jednak tę teorię.
Czytaj także: WHO się myliła. Nowy, miażdżący raport o Wuhan
Koronawirus w Wuhan. Naukowcy odtworzyli skasowane sekwencje patogenu
Oficjalne poszukiwania pacjenta "zero" w Wuhan nie przyniosły rezultatów. W raporcie WHO napisano, że lokalne szpitale sprawdziły wszystkie doniesienia o potencjalnych wczesnych przypadkach choroby. U żadnego z pacjentów nie wykryto jednak koronawirusa.
Badacze podkreślają, że w 11-milionowej chińskiej metropolii odbywało się w 2019 roku wiele wydarzeń, które mogły doprowadzić do wybuchu pandemii. We wrześniu Wuhan odwiedziła niemiecka kanclerz Angela Merkel. Na jesieni odbyły się tam także m.in.: światowe wojskowe igrzyska sportowe, największe targi samochodowe w Azji, zjazd absolwentów Uniwersytetu Pekińskiego czy międzynarodowe forum ekonomiczne.
Naukowcy podkreślają, że pierwsze przypadki choroby łatwo można było przeoczyć. Chiny przeżywały wtedy najgorszy sezon grypowy od dekady – według oficjalnych danych zgłoszono ponad 9 razy więcej przypadków zachorowań na grypę niż rok wcześniej.
19 listopada 2019 roku Uniwersytet Wirusologii w Wuhan zorganizował coroczną sesję szkoleniową z zakresu bezpieczeństwa personelu. Jedna z teorii zakłada, że to właśnie stamtąd wydostał się koronawirus. Choć w raporcie WHO nazwano tę hipotezę "wysoce nieprawdopodobną", przychyla się do niej coraz więcej naukowców.
Początki SARS-CoV-2 pozostają niejasne. Dwie prawdopodobne teorie to: naturalna choroba odzwierzęca lub wypadek laboratoryjny – podkreśla biolog z Fred Hutchinson Cancer Research Center w Seattle Jesse Bloom.
Chiński rząd nie ułatwia badaczom sprawy. Niedawno zniknęły internetowe archiwa dwóch lokalnych gazet, Hubei Daily i Chutian Metro Daily. 13 wczesnych genetycznych sekwencji koronawirusa miało zostać usuniętych z bazy danych w Wuhan z nieznanych powodów.
Jako naukowcy musimy znaleźć sposób na uzyskanie większej ilości danych o najwcześniejszych przypadkach. Udało mi się odtworzyć te skasowane sekwencje patogenu – ogłosił w zeszłym miesiącu Bloom.
Sergei Pond z Temple University zauważa, że odzyskane sekwencje wirusa wypełniają pewne luki w rekonstrukcji ewolucji patogenu. Jego zdaniem, odkrycie może być bardzo znaczące.
Nawet te 13 sekwencji może znacząco przyczynić się do lepszego zrozumienia źródła pandemii – podkreślił.
Czytaj także: Pracowała w laboratorium w Wuhan. Wirusolożka przemówiła
Obejrzyj także: Nietoperze jak inkubatory. Są odporne na groźne wirusy