- Z przerażeniem myślę, jak będę układała plan na przyszły rok. Pewnie znów poproszę moich emerytów, żeby wytrzymali chociaż jeden rok - mówi "Gazecie Wyborczej" Bogumiła Cichacz, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 70 w Łodzi.
W jednym z łódzkich liceów uczniowie od kilku miesięcy nie mają matematyki, gdyż nauczycielka poszła na zwolnienie, a dyrektorka nie może znaleźć nikogo na zastępstwo. Brakuje chętnych.
- Kontaktowałam się z łódzkimi uczelniami, dawałam ogłoszenia na stronie kuratoryjnej, pytam każdego, kto mógłby wiedzieć cokolwiek o ewentualnym chętnym. To jest dramat. Jestem gotowa zatrudnić emeryta albo studenta piątego roku - tłumaczy dyrektorka IV LO Katarzyna Felde w rozmowie z "GW".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dyrektorka SP 70 w Łodzi wielokrotnie słyszała na rozmowach rekrutacyjnych, że w markecie można więcej zarobić.
Wielu nauczycieli pracuje w dyskontach. Sama w czasie rozmów o pracę z potencjalnymi chętnymi słyszałam: "Za taką pensję mi się nie opłaca. W dyskoncie na dzień dobry dostanę więcej" - mówi "Gazecie Wyborczej".
Mimo że od kwietnia mają wzrosnąć pensje nauczycieli, dyrektorzy wciąż mają problem z zatrudnieniem nowych pedagogów.
- Bez emerytów w wielu szkołach nie byłoby możliwe zorganizowanie planu nauczania. Bez nich wszystko rozsypałoby się jak domek z kart - mówi Marek Ćwiek, prezes łódzkiego oddziału ZNP ("GW")
Brakuje nauczycieli. Dramatycznie. Te dane wskazują, że w systemie brak jest 25 tys. nauczycieli. Praca jest bardzo ciężka, a płaca nieadekwatna. Tegoroczna podwyżka to krok w dobrym kierunku. Ale nie może być jedyny. Stąd inicjatywa ZNP, żeby wysokość nauczycielskiej pensji była związana z przeciętnym wynagrodzeniem w kraju - mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.