Jak przypomina "Gazeta Krakowska", mężczyzna trafił do aresztu 18 stycznia 2000 r. Został zatrzymany w swoim domu, na oczach rodziny. Na wolność wyszedł dopiero 28 grudnia tego samego roku, czyli po świętach Bożego Narodzenia.
Czytaj także: Aukcja usunięta. Chcieli wspomóc WOŚP. Owsiak mówi "nie"
Sprawa od początku budziła spore kontrowersje, gdyż mężczyzna nie był wcześniej karany. W zakładzie karnym znalazł się w ośmioosobowej celi z recydywistami i osobami grypsującymi. Wcześniej w milicji był oficerem wydziału ruchu drogowego, co inni więźniowie starali się wykorzystać.
Jak czytamy, mężczyzna, który był sprawnym biznesmenem, rzadko widywał się z rodziną, a w więzieniu, w wyniku ogromnego stresu, schudł łącznie 43 kg.
Krakowska prokuratura postawiła mu m.in. zarzut udziału w grupie przestępczej. Mężczyzna spędził w więzieniu 11 miesięcy, jednak całkowicie oczyszczony z zarzutów został dopiero 18 lat później.
Biznesmen walczy o pieniądze
Krzysztof L. domagał się pieniędzy od wymiaru sprawiedliwości. Mężczyzna żądał łącznie miliona złotych: 400 tys. odszkodowania w tym m.in. za utracone zarobki oraz 600 tys. zadośćuczynienia za krzywdy.
Krakowski sąd przyznał mu mniejsze kwoty, bo 102 tys. odszkodowania i 200 tys. zadośćuczynienia. Teraz sprawę rozpozna krakowski sąd apelacyjny.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.