Już przed 30 grudnia do szpitali w Wuhan trafiali pacjenci z tajemniczą chorobą przypominającą zapalenie płuc. Z najnowszego badania MOBS Lab na Northeastern University w Bostonie wynika, że w tym czasie prawdopodobnie zakażonych koronawirusem było już od 2300 do 4000 osób, a liczby te co kilka dni się podwajały. Epidemiolodzy twierdzą, że w tej wczesnej fazie epidemii każdy dzień, a nawet każda godzina miała ogromne znaczenie.
31 grudnia Komisja Zdrowia w Wuhan wydała oświadczenie potwierdzające, że zidentyfikowano 27 przypadków wirusowego zapalenia płuc, ale nie ma wyraźnych dowodów na przenoszenie się z człowieka na człowieka.
Chiny nie poinformowały WHO o epidemii
W ciągu 24 godzin powinna poinformować o tym Światową Organizację Zdrowia, jednak 1 stycznia WHO nadal nie otrzymała oficjalnego zawiadomienia. Urzędnicy postanowili więc sami skontaktować się z Narodową Komisją Zdrowia Chin, a odpowiedź otrzymali dopiero 3 stycznia.
To powinno być zgłoszone. Brak zgłoszenia wyraźnie stanowił naruszenie międzynarodowych przepisów zdrowotnych - powiedział BBC profesor Lawrence Gostin, ekspert Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych.
Początkowo zakładaliśmy, że może to być nowy koronawirus. Dla nas nie miało znaczenia to, czy przenoszenie się człowieka na człowieka ma miejsce, ale o to, jaki jest tego zasięg i gdzie to się dzieje - powiedziała dr Maria Van Kerkhove, epidemiolog WHO.
Chiny twierdzą, że od 3 stycznia regularnie i w pełni komunikowały się z WHO. Jednak nagrania wewnętrznych spotkań WHO uzyskane przez agencję prasową Associated Press (AP) przedstawiają inny obraz i ujawniają frustrację, jaką urzędnicy WHO odczuwali.
Twierdzenie, że "nie ma dowodów na przenoszenie się z człowieka na człowieka" nie wystarczy. Musimy zobaczyć dane - mówił na jednym ze spotkań Mike Ryan, dyrektor WHO ds. sytuacji nadzwyczajnych.
WHO była prawnie zobowiązana do podania informacji, które dostarczyły jej Chiny. Chociaż urzędnicy podejrzewali, że wirus przenosi się z człowieka na człowieka, nie byli w stanie tego potwierdzić przez kolejne trzy tygodnie.
Te obawy nie były czymś, co kiedykolwiek przekazali publicznie. Ostatecznie wrażenie, jakie odniosła reszta świata, było dokładnie tym, czego chciały władze chińskie. To znaczy, że wszystko było pod kontrolą. Oczywiście nie było - skomentował Dake Kang z AP.
Zobacz także: Nowe warianty koronawirusa. Naukowcy ostrzegają świat
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.