Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski | 
aktualizacja 

Wagnerowcy w "mieście złota". Rosja ma z procederu miliardy dolarów

Od soboty trwają walki w Chartumie, stolicy Sudanu. W wyniku konfliktu dwóch generałów zginęło już ok. 100 cywilów. Sudan to kraj, w którym od lat obecni są Rosjanie. Najemnicy z Grupy Wagnera wydobywają tam złoto, które służy Rosji do amortyzowania skutków zachodnich sankcji.

Wagnerowcy w "mieście złota". Rosja ma z procederu miliardy dolarów
Walki w Chartumie. Rosjanie od lat wydobywają w Sudanie złoto (PAP, MAXAR TECHNOLOGIES HANDOUT)

Sudan stał się areną bratobójczych walk. Wybuchły one w sobotę 15 kwietnia w stolicy kraju, Chartumie. Walczą ze sobą dwie formacje wojskowe. Z jednej strony "oficjalna" armia, dowodzona przez gen. Abdela al-Fattaha Burhana, a z drugiej - Siły Szybkiego Wsparcia (RSF) pod komendą gen. Mohameda Dagalo.

Obaj zajmowali wysokie stanowiska w Radzie Suwerennej, najwyższym organie władzy w kraju. Obaj też są ze sobą poróżnieni i walczą o najwyższe osobiste przywództwo. Problem w tym, że w Sudanie obecni są także rosyjscy najmnicy z Grupy Wagnera. Wspierają one - choć nie militarnie - gen. Dagalo.

Władza w kraju spoczywa właśnie w rękach Rady Suwerennej. Jest ona najwyższym organem politycznym w Sudanie. W 2019 r. w wyniku puczu wojskowego obalony został rządzący od 30 lat dyktator Omar al-Baszir. Najpierw rządzili wojskowi, a następnie wykształciła się Rada Suwerenna, z wojskowymi w składzie. Najważniejsi w niej byli Dagalo i Burhan. A do tego wszystkiego dochodzi obecność Rosjan.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Polskie odkrycie w Sudanie. Archeolodzy odkopali coś niesamowitego

Wagnerowcy w "mieście złota"

Na poważnie Rosjanie mieli się "zainteresować" Sudanem i jego zasobami złota - a także innymi bogatymi w surowce krajami Afryki - w 2014 roku, po tym jak Rosja dokonała aneksji Krymu. Wydobywane w Sudanie złoto miało pomóc Rosjanom zamortyzować efekt sankcji nałożonych wtedy na kraj Władimira Putina przez Zachód.

W kolejnych latach relacje pomiędzy obydwoma krajami się zacieśniały, a w 2019 roku Rosja i Sudan podpisały porozumienie, na mocy którego rosyjska marynarka wojenna miała otrzymać dostęp do sudańskich portów.

To jednak nie żołnierze regularnej armii, a najemnicy z Grupy Wagnera są dzisiaj obecni w Sudanie. Początkowo było ich ok. 300, maksymalnie 400. Dziś prawdopodobnie ta liczba nie uległa zwiększeniu, szczególnie w obliczu zaangażowania Grupy Wagnera w Ukrainie.

Głównym beneficjentem obecności wagnerowców w Sudanie jest generał Dagalo. Najemnicy prowadzą szkolenia dla jego żołnierzy, a także działania w sferze walki informacyjnej.

W ramach "rozliczenia" Rosjanie dostali pod opiekę kopalnię złota w "mieście złota", jak nazywane jest al-Ibaldija. Wydobywają w niej kruszec i następnie wywożą do Rosji, gdzie ma posłużyć do opłacania najemników i zakupów broni. Ponownie też, tak jak po aneksji Krymu w 2014 roku, sudańskie złoto ma pomagać zmniejszyć skutki sankcji nałożonych na Rosję po ataku na Ukrainę 24 lutego 2022 roku. Złoto jest o wiele trudniejszym do zamrożenia aktywem niż środki zgromadzone nierzadko w bankach zachodnich.

Kopalnia złota i najważniejsze miasta Sudanu
Kopalnia złota i najważniejsze miasta Sudanu (BBC)

Procederem w "mieście złota" zajmuje się firma Merore Gold, zależna od twórcy Grupy Wagnera, Jewginija Prigożyna. Szefem Merore jest niejaki Michaił Potepkin, a wydobyciem i wywozem złota ma kierować wysoki rangą oficer Grupy Wagnera Aleksandr Kuzniecow.

Kuzniecow - znany pod kryptonimami Ratibor i Radimir - walczył m.in. w Libii. Cztery razy był odznaczony rosyjskim Orderem Odwagi. W 2021 r. został on objęty sankcjami unijnymi.

To on nadzoruje skomplikowaną sieć rabunkowego wydobycia i przemytu złota z Sudanu. Z Afryki trafia ono do Syrii, gdzie Rosjanie mają swoją bazę lotniczą w Latakii nad brzegiem Morza Śródziemnego. W ubiegłym roku takich lotów, obsługiwanych przez wojskowe samoloty, miał być według CNN "kilkanaście".

Aleksandr Kuzniecow stojący za plecami Władimira Putina
Aleksandr Kuzniecow stojący za plecami Władimira Putina (Twitter)

Nie wiadomo, jaki jest wolumen wydobycia i wywozu sudańskiego złota przez Rosję. CNN opisuje, że 85 proc. kruszcu jest sprzedawane przez handlarzy, którzy wydobywają go metodą chałupniczą i transportują do "złotego miasta". Można jednak przypuszczać, że daje to Rosji przychody liczone w miliardach dolarów.

Konflikt w Sudanie. "Było wiadomo, że rzucą się sobie do gardeł"

Oczy świata ponownie skierowały się na Sudan w sobotę 15 kwietnia. Dr Jędrzej Czerep, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, przekonuje w rozmowie z o2.pl, że sytuacja w kraju jest złożona, ponieważ Sudan od kilku był areną obecności dwóch "równoległych" armii. "Oficjalnych", państwowych sił zbrojnych i paramilitarnej bojówki - wspomnianych Sił Szybkiego Wsparcia (RSF) - być może najsilniejszej prywatnej armii na świecie, porównywalnej z Hezbollahem.

Było wiadomo, że w pewnym momencie rzucą się one sobie do gardeł. Siły Szybkiego Wsparcia od 2019 były przygotowane do walk z siłami zbrojnymi kraju, mówiąc wprost: z palcem na spuście - mówi dr Czerep.

Dodaje, że walki wybuchły w stolicy kraju, Chartumie. Tam sytuacja jest o tyle trudna, że siedziby instytucji bezpieczeństwa i lotnisko znajdują się w centrum miasta, a obie formacje szachowały się wzajemnie w zakresie kontroli nad głównym miastem kraju. Jednostki RSF są jednak wypierane przez armię. Oprócz, jak mówi dr Czerep, stolicy i miasta Omdurman, gdzie RSF jest silne i będzie się bronić.

Oblężenie stolicy - czy raczej całej aglomeracji, liczącej 6 mln ludzi - byłoby istną katastrofą. Dr Czerep mówi, że byłyby to walki przewlekłe. A przy tym bez wątpienia krwawe. Cywile znaleźliby się między młotem a kowadłem - dwiema silnie uzbrojonymi i niechętnymi sobie formacjami wojskowymi.

Najgorszym scenariuszem byłoby to, że Chartum byłby areną trwających miesiącami walk. Ale na zachodzie, w Darfurze, tak może się wydarzyć, bo stamtąd wywodzą się Siły Szybkiego Reagowania i tam mają poparcie - mówi analityk.

Tak więc wybór między RSF a armią jest fatalny. Za jedną grupą stoją Rosjanie i bojówkarze mający na koncie ludobójstwo w Darfurze, a za drugą, tj. armią - skorumpowani i skompromitowani islamiści, którzy rządzili w latach 1989-2019. Czerep ocenia jednak, że do wojny domowej na pełną skalę, z szerokim napływem ochotników do obu stron konfliktu, nie dojdzie.

Mohamed Hamdan Dagalo
Gen. Mohamed Hamdan Dagalo, główny beneficjent rosyjskiej obecności w Sudanie (Anadolu Agency via Getty Images)

Ciężki los cywila w Sudanie

Dla społeczeństwa sudańskiego żadna ze stron sporu nie jest dobrym wyborem. Armia i gen. Burhan mają w tym momencie poparcie islamistów, którzy zostali odsunięci od władzy w 2019 r. w wyniku rewolucji, a teraz mają wielką ochotę wrócić do władzy.

Dziś obie strony próbują wykorzystywać dostęp do internetu i prowadzą silnie zakrojone działania informacyjne. Obaj dowódcy za nic mają swoich obywateli. Ta walka dzieje się ponad głowami Sudańczyków. To starcie dwóch formacji, które są utrapieniem zwykłych obywateli i działają na szkodę swoich obywateli. Zwykli Sudańczycy nawołują do zdystansowania się do walk i tego, by nie opowiadać się po żadnej ze stron konfliktu - mówi dr Czerep.

Wśród zwykłych ludzi największe poparcie mają oddolne struktury, tzw. Komitety oporu, będące formą samoorganizacji, budowy społeczeństwa obywatelskiego i demokracji. To fenomen i jeden z najbardziej żywych ruchów prodemokratycznych na świecie. Ale przez społeczność międzynarodową były one konsekwentnie ignorowane – dyplomaci, jak mówi Czerep, skupiali się na dzieleniu tortu między watażków i polityków bez legitymacji społecznej.

Równolegle, jak podkreśla analityk, od 4 lat trwał "dyplomatyczny taniec", w którym dyplomaci zachodni próbują traktować szefów obu armii jako niezbędne elementy systemu władzy. A to są, jak mówi ekspert, "zwykli watażkowie, podpalacze, którzy nie znają innego języka niż język siły i przemocy". W 2021 r. oni obalili władze demokratyczne, a i tak zostali zaproszeni do stołu negocjacji przez siły zachodnie. A trzeba było ich już kilka lat temu odsunąć, pozbawić wpływu na gospodarkę i instytucje państwowe. Teraz może być na to za późno.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Wybrane dla Ciebie
Skrajnie osłabiony senior w Gdańsku. Jej reakcja uratowała życie 71-latka
Estonia. Tysiące niewybuchów na poligonie wojsk NATO
Łatwiejszy dostęp do pomocy psychologicznej dla nastolatków? "Zmiany od dawna oczekiwane"
Wywieźli ponad 600 opon. Smutny widok. "Las to nie wulkanizacja"
Groźny wypadek w Piotrkowie. Samochód wjechał w przystanek
Skandaliczna interwencja w Gdańsku. "Nie jestem zwykłym psem"
"Straszna tragedia". Szkoła żegna 14-letnią Natalię
Banan i kawałek taśmy klejącej. Kontrowersyjne dzieło sprzedane za miliony
Lewandowski nigdy nie był tak szczery. Otrzymał ważny telefon
Sukces astronomów. Uchwycili umierającą gwiazdę spoza Drogi Mlecznej
Mieszkają w Polsce, a pracują w Niemczech. Opowiedzieli o zarobkach
Starych samochodów nie będzie można naprawić? Komisja Europejska wyjaśnia
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić