Żołnierz Grupy Wagnera, 27-letni Beknazar Borugul, wrócił latem do Kirgistanu i szybko trafił do miejscowego więzienia. Służby zatrzymały go za to, że zdecydował się na udział w konflikcie na terytorium obcego państwa. Kirgiskie władze zareagowały bardzo ostro, bo wielu obywateli ich kraju skusiło się na propozycje Rosjan i ruszyło na front.
Wszystko działo się latem 2022 roku, gdy Jewgienij Prigożyn objeżdżał więzienia w Rosji i szukał rekrutów do walki w Ukrainie. Więźniowie garnęli się do walki, a gdy skończyły się zasoby w ośrodkach i koloniach karnych, oligarcha zwrócił się do sąsiadujących z Rosją narodów, by skusić ich obywateli do służby dla Rosji.
Szacuje się, że nawet kilkuset Kirgizów trafiło w ten sposób do armii i na front.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Beknazar Borugul drogę do służby dla PMC Wagner znalazł w więzieniu. W Rosji pracował od 2020 roku, aż posłano go za kraty za posiadanie narkotyków. I tak zastał go w kolonii karnej Jewgienij Prigożyn, który kusił wolnością i przyznaniem obywatelstwa po powrocie z wojny.
27-latek walczył w Sołedarze oraz Bachmucie, był nawet dowódcą jednego z oddziałów. Pracował jako sanitariusz w grupie ewakuacyjnej, a Rosjanie twierdzą, że uratował życie wielu swoim towarzyszom broni. Dziś są oburzeni tym, że w swojej ojczyźnie trafił niemal od razu do aresztu.
Proces trwał od sierpnia, teraz sąd wydał wreszcie wyrok. Pięć lat bezwzględnego więzienia.
To drugi wyrok skazujący dla najemnika Grupy Wagnera w Kirgistanie. Rosjanie kusili zarobkami na poziomie 1700 dolarów miesięcznie oraz obywatelstwem. Dla mieszkańców tego niewielkiego kraju to atrakcyjne warunki, a jeszcze Jewgienij Prigożyn obiecał, że bogata kartoteka i wyroki nie będą przeszkodą w razie służby dla Rosji.
Bojownik Grupy Wagnera wrócił do rodzinnej wioski, gdzie po całkowitym ułaskawieniu przez rosyjski sąd planował rozpocząć nowe życie. Nie spodziewał się, że jego rosyjska kariera wojskowa zostanie dostrzeżona w ojczyźnie. Kirgistan nie należy do bliskich sojuszników Rosji, ale też jego władze nie wsparły Kijowa po wybuchu wojny.
W Biszkeku rządzi Sadyr Dżaparow, który utrzymuje dobre relacje z Władimirem Putinem, ale też stara się kraj uniezależniać od Moskwy. Kirgiskie organy ścigania zatrzymują i deportują do ojczyzny Rosjan, którzy sprzeciwiają się wojnie w Ukrainie. Ale też kategorycznie zakazują swoim obywatelom służby w obcych armiach, karząc za to więzieniem.