Papież Franciszek nie miał od doby kryzysu oddechowego, ale jego stan określany jest jako krytyczny. W sobotę wykryto u Ojca Świętego anemię i zrobiono transfuzję krwi.
Złożoność obrazu klinicznego i konieczne oczekiwanie na rezultaty terapii farmakologicznej sprawiają, że nie można przedstawić dalszej prognozy - przekazał Watykan w oficjalnym komunikacie.
Papież Franciszek przebywa w szpitalu od dziesięciu dni.
Polak mówi o "lekko podwyższonym alercie"
W rozmowie z Onetem pan Mateusz, który od kilku lat pracuje w Watykanie jako cywil, przyznaje, że w Stolicy Apostolskiej pracowników obowiązuje "lekki podwyższony alert".
Nikt nie zakłada, że papież odejdzie do "domu Ojca" i tym bardziej nikt mu tego nie życzy. Wszyscy chcą, by Ojciec Święty wyzdrowiał i do nas wrócił. Ale też wiele osób w Watykanie jest realistami. Papież Franciszek ma 88 lat. W tym wieku ciężko się walczy z wieloma chorobami, a nagła zmiana stanu pacjenta może przyjść dosłownie z godziny na godzinę. Dlatego wiele instytucji watykańskich ma na podorędziu plan na wypadek, gdyby jednak spełnił się ten gorszy scenariusz - przyznaje mężczyzna w rozmowie z Onetem.
Obecna sytuacja wymaga stanu gotowości osób należących do Gwardii Szwajcarskiej. W wypadku śmierci papieża zorganizowane by musiały zostać dwa ogromne przedsięwzięcia - pogrzeb oraz konklawe. To wyzwania nie tylko na poziomie duchowym, ale też logistycznym.
W Gwardii Szwajcarskiej ludzie są ściągani z urlopów a ci, którzy mieli na nie iść, muszą zmienić plany. Wszystko po to, by w razie potrzeby zapewnić Watykanowi odpowiedni poziom bezpieczeństwa - dodaje Polak w rozmowie z Onetem.
Dodaje też, że jeśli tylko papież wyjdzie ze szpitala, to wszystko wróci do normy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.