WHO poinformowała w środę o utworzeniu nowego zespołu, który ma zająć się zbadaniem pochodzenia COVID-19. Naukowcy wezwali także chiński rząd do przekazania danych dotyczących pierwszych przypadków infekcji SARS-CoV-2 u ludzi.
Trzecie śledztwo WHO ws. pochodzenia COVID-19. Poprzednie nie dały oczekiwanych rezultatów
"Nowa tajemnicza choroba rozprzestrzenia się w Chinach" – takie nagłówki obiegły media na całym świecie pod koniec 2019 roku. Wtedy jeszcze zakładano, że schorzenie jest relatywnie niegroźne. Nikt nie spodziewał się, że koronawirus może w krótkim czasie opanować praktycznie wszystkie zakątki globu.
Pierwsze doniesienia o infekcjach wirusem SARS-COV-2 u ludzi pochodzą z grudnia 2019 roku z chińskiego Wuhan. Rząd w Pekinie wielokrotnie odrzucał teorię, że patogen mógł wydostać się z tamtejszego laboratorium, które zajmowało się badaniem koronawirusów. Na początku 2021 roku wpuszczono jednak do Chin międzynarodowy zespół naukowców z WHO.
Badacze przez cztery tygodnie mieli pracować wspólnie z chińskimi naukowcami nad poznaniem źródła pandemii. W marcowym raporcie opublikowanym przez WHO stwierdzono, że koronawirus najprawdopodobniej przeniósł się z nietoperzy na ludzi przy udziale innego gatunku zwierząt. Podkreślono, że konieczne są dalsze badania.
Dyrektor generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus ocenił wtedy, że dochodzenie było utrudnione. Chiny odmówiły bowiem przekazania surowych danych o pierwszych przypadkach infekcji COVID-19.
To jednak nie pierwsza ekspedycja WHO, która wybrała się do Wuhan. Zespół 6 badaczy przybył do 11-milionowej chińskiej metropolii już w lutym 2020 roku. Badacze poszli jednak wtedy na znaczne ustępstwa wobec Państwa Środka.
Kierownictwo organizacji negocjowało bowiem po cichu z chińskim rządem warunki śledztwa, a ustalone przez WHO zasady odsunęły na bok jej własnych ekspertów. W zaleceniach wskazano, że naukowcy nie powinni zajmować się przyczynami wybuchu pandemii.
Badacze otrzymali także zakaz kwestionowania początkowej reakcji Pekinu na pierwsze ognisko choroby i nie odwiedzili dzikich żywych zwierząt w Wuhan, gdzie miał po raz pierwszy pojawić się wirus. Śledztwo było zatem tylko iluzoryczne.
WHO szykuje nową ekspedycję do Wuhan. Ma zbadać źródło COVID-19
W środę WHO ogłosiło nazwiska 26 badaczy, który mają wybrać się do Chin w celu przeprowadzenia kolejnego śledztwa. Znaleźli się wśród nich Marion Koopmans, Thea Fischer, Hung Nguyen i chiński ekspert ds. zdrowia zwierząt Yang Yungui, który brał udział w poprzednim dochodzeniu.
To śledztwo może być nasza ostatnia szansa na poznanie pochodzenia koronawirusa – ocenił ekspert WHO ds. sytuacji kryzysowych Mike Ryan.
Zdaniem kierownik technicznej WHO ds. COVID-19 Marii van Kerkhove dalsze badania są konieczne, żeby poznać genezę wirusa. "Absolutnie niezbędne" ma być przekazanie przez chińskie władze naukowcom wyników przeprowadzonych w 2019 roku wśród mieszkańców Wuhan testów na przeciwciała.
Na początku sierpnia amerykańska Partia Republikańska opublikowała raport wskazujący, że SARS-CoV-2 wydostał się z Instytutu Wirusologii w Wuhan. W dokumencie przedstawiono "liczne dowody" na to, że chińscy naukowcy – wspomagani przez amerykańskich ekspertów – pracowali nad modyfikacjami genetycznymi koronawirusów. Jak podaje agencja Reutera, badania miały być ściśle tajne.
Doniesieniom o wydostaniu się wirusa z laboratorium nieustannie zaprzeczają chińskie władze. Państwo Środka nie zgadza się także z zarzutami, że sprawa jest tuszowana. Pekin nie chce jednak kolejnego śledztwa WHO.
Ambasador Chińskiej Republiki Ludowej przy ONZ Chen Xu stwierdził w środę na osobnej konferencji prasowej, że wyniki poprzedniego dochodzenia są "jasne". Dodał, że nadszedł czas, aby wysłać zespół WHO do innych krajów.
Nasze wysiłki zmierzające do poznania przyczyn pandemii powinny być oparte na nauce, a nie na doniesieniach agencji wywiadowczych – stwierdził Chen.
Obejrzyj także: Nietoperze jak inkubatory. Są odporne na groźne wirusy