Politycy rozmawiali w poniedziałek w Ankarze. Hossein Amir-Abdollahian najpierw spotkał się z Mesutem Cuvasoglu, a później - z prezydentem Erdoganem. Dla bezpieczeństwa strategicznie ważnego regionu świata mogą one mieć kluczowe znaczenie. Z jednej strony bowiem Bliski Wschód i Półwysep Arabski wciąż są wstrząsane konfliktami, z drugiej - to rezerwuar ropy naftowej dla świata.
Iran jest bliższy Rosji niż NATO czy Unii Europejskiej. Irańscy hakerzy wspomogli Rosjan w dużym, skoordynowanym cyberataku na Litwę, która wcześniej zatrzymała transport rosyjskich towarów przez swoje terytorium do obwodu kaliningradzkiego.
Czytaj też: Zamknęli granicę z Rosją. Powodem nie jest wojna
Co było dokładnym przedmiotem rozmów, nie wiadomo. Prof. Przemysław Osiewicz, specjalista ds. polityki międzynarodowej na Bliskim Wschodzie przekonuje, że poza oficjalnymi komunikatami musiały pojawić się zagadnienia objęte tajemnicą, jak np. współpraca wywiadowcza.
A na tym polu w relacjach obu krajów zgrzyta. Pięć dni temu w Turcji zatrzymano ośmiu domniemanych agentów irańskich służb, którzy mieli przygotowywać zamachy na osoby powiązane z irańską opozycją lub Izraelem. Na tym polu Ankara i Teheran muszą wypracować kompromisy, by uniknąć napięć.
Turcję i Iran dzieli kwestia Syrii, ale zbliża chociażby wspólne podejście do problemu palestyńskiego. Współpraca obu państw nie jest wymierzona przeciwko UE i NATO. Natomiast z pewnością wymaga uwagi ze względu na relacje tych państw z Federacją Rosyjską. Iran jest niewątpliwie bardziej powiązany i uzależniony od wsparcia ze strony Rosji, jednak i w tym przypadku dużo będzie zależało od powodzenia negocjacji ws. powrotu do przestrzegania postanowień w porozumieniu nuklearnym z Iranem z 2015 roku (JCPoA) - przekonuje prof. Osiewicz.
Dialog na wyciszenie emocji
Dr Witold Repetowicz, dziennikarz Defence24 i ekspert ds. Bliskiego Wschodu mówi w rozmowie z o2.pl, że spotkanie to było odkładane. Za istotny uznaje jednak jego termin, dzień przed rozpoczęciem szczytu NATO. I dodaje, że po rozmowach Abdollahiana z Turkami można - z dużą ostrożnością - spodziewać się wyciszenia emocji na linii Teheran-Ankara. A te, jak podkreśla, były silne.
Turcja ostatnio dokonała normalizacji relacji ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Arabią Saudyjską i Izraelem, czyli przeciwnikami Iranu, co zmienia układ geopolityczny. Iran krzywo patrzy na tureckie plany inwazji na północą Syrię, na tereny Kurdystanu. Zbliżenie się Turcji do Aleppo zagrażałoby interesom Baszara el-Assada. Rosjanie zaś są w stanie "sprzedać" pewne rzeczy na odcinku syryjskim ze względu na Ukrainę. Iranowi po prostu nie odpowiada wzmacnianie się regionalne Turcji. Nie jest też tajemnicą, że narasta napięcie między Irakiem czy raczej al Haszed asz-Szaabi (w uproszczeniu: szyickimi milicjami - red.) i Turcją - mówi dr Repetowicz.
Dodaje, że między asz-Szaabi a Partią Pracujących Kurdystanu (PKK) wytworzył się pewien sojusz taktyczny. Dr Repetowicz przypomina sytuację, gdy na turecką bazę wojskową w Baszice spadły rakiety, które nie zostały wystrzelone przez PKK. Turcja to zaakceptowała, bo wiedziała, że konfrontacja z asz-Szaabi będzie oznaczała konfrontację z Iranem. To dobrze obrazuje, że napięcia irańsko-tureckie narastały od pewnego czasu.
Woda, migracja, powodów do optymizmu brak
Dr Repetowicz podkreśla, że rozmowy są próba wyciszenia emocji, skrócenia frontów przez Iran. Co do ich rezultatów dalekosiężnych zachowuje jednak ostrożność. Podobnie jako mało optymistyczny jest w kwestii przyszłości i stabilności całego regionu.
Turcja za mocno nakręciła swoje wojenne nastroje. Najgorsze, co może się zdarzyć, to konflikt z Grecją. Byłoby to ze szkodą dla NATO i Turcji, bo USA na pewno stanęłyby po stronie Grecji. Albo Turcja się wycofa z tej buńczucznej narracji, albo wywoła jakąś awanturę w Iraku lub Syrii. Iran zaś utrzymuje swoją pozycję i wypływy w Libanie czy Iraku, a to z kolei będzie powodowało niezadowolenie innych sił: Arabii Saudyjskiej czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Nie wierzę, że wszystko poukłada się pozytywnie. Wkrótce będą problemy z żywnością i wodą, a woda już jest tematem sporu między Iranem, Irakiem i Turcją. Wszyscy się tu nawzajem oskarżają - przekonuje.
Ocenia, że jest wiele elementów, które mogą pójść nie tak. A - jak dodaje - znając specyfikę Bliskiego Wschodu, jeśli coś może pójść nie tak, to pójdzie. Destabilizacją regionu jest zainteresowana Rosja. Będzie to bowiem generować falę migracyjną. A pojawienie się fali migrantów spolaryzowałoby stanowiska w Europie, podgrzało spory między zwolennikami i przeciwnikami przyjmowania migrantów.
Przypuszczam też, że wzrosłoby zagrożenie terrorystyczne, a to z kolei sprzyjałoby prorosyjskiej narracji o rzekomej konieczności dogadania się z Rosją ze względu na "ważniejsze zagrożenia" (tj. terroryzm i napływ migrantów) - konkluduje ekspert.
Turcja chce być hegemonem
Z kolei prof. Daniel Boćkowski z Uniwersytetu w Białymstoku uważa, że Turcja ma ambicję bycia lokalnym hegemonem z jasnym prawem głosu. Kraj ten, jak mówi o2.pl, ma swoje interesy, w wielu miejscach niewspółmierne z interesami USA, Europy i Rosji. Co widać choćby ws. dostaw broni do Ukrainy czy blokady cieśnin na Morzu Śródziemnym.
Erdoganowi piony na szachownicy ułożyły się tak, że może wykonać gambit: wyjść z twarzą na kilku kierunkach. Być może Turcja chce na przyciśniętej do muru Rosji wyciągnąć najwięcej na kierunku syryjskim. Iran z kolei sygnalizuje, że ma surowce i może być istotny w globalnej rozgrywce z Rosją. Ale z kolei nie może tak po prostu odpuścić konfliktu w Syrii, bo zbyt duże środki na tym kierunku zainwestował i też ma coś do powiedzenia w temacie - mówi prof. Boćkowski.
Dodaje również, że zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie okazali się zbyt słabi na opanowanie całej globalnej szachownicy. Na tym korzystają z kolei Chiny czy Indie. USA układają więc, jak mówi naukowiec, na nowo swoje relacje na trzech kierunkach: po pierwsze w Europie, po drugie na Bliskim Wschodzie (w kwestii surowców energetycznych), a po trzecie z rosnącymi w siłę organizacjami międzynarodowymi, takimi jak BRICS.
Jeśli dołączą do niego Iran i Argentyna, to BRICS stanie się naprawdę istotnym graczem. Mówiąc krótko, budują się właśnie teraz, kiedy Rosja wywróciła stolik, nowe grupy interesów, które będą grały o swoje. W tej grupie jest także właśnie Iran - podsumowuje prof. Boćkowski.