Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski | 
aktualizacja 

Widmo nowej wojny w Europie. "Niewiele trzeba, by Bałkany zapłonęły"

Niemiecki dziennik "Die Welt" donosi o napięciach i ryzyku wojny na Bałkanach. - Naprawdę niewiele trzeba, by Bałkany zapłonęły - mówi w rozmowie z o2.pl płk Michał Stachyra, oficer służący w przeszłości w regionie. I dodaje, że w razie konfliktu Kreml "bez cienia wątpliwości" wykorzysta sytuację.

Widmo nowej wojny w Europie. "Niewiele trzeba, by Bałkany zapłonęły"
Na Bałkanach może dojść do konfliktu - ostrzega "Die Welt". Na zdjęciu żołnierze Republiki Serbskiej (Anadolu Agency via Getty Images)

Przyczyną sporu jest rezolucja ONZ dążąca do uznania zbrodni w Srebrenicy za ludobójstwo. W myśl rezolucji, nad którą głosowanie miało odbyć się 2 maja, 11 lipca miałby być dniem pamięci ofiar masakry w Srebrenicy z 1995 roku.  Najprawdopodobniej jednak zostanie ono przesunięte.

Przeciwny głosowaniu jest Milorad Dodik, prezydent Republiki Serbskiej, która jest jedną z części federacyjnego państwa Bośni i Hercegowiny. Grozi on, że przyjęcie rezolucji może się skończyć secesją Republiki od reszty kraju. To z kolei mogłoby wywołać dalszą eskalację napięcia, a w konsekwencji - nawet wojnę.

Taki konflikt w obecnej sytuacji Europy (i świata) byłby poważnym problemem. Na rękę byłoby to Rosji i być może Chinom, które próbują rozbijać jedność kolejno Unii Europejskiej i NATO. Wojna w Ukrainie trwa, nie wygasł konflikt na Bliskim Wschodzie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Napięcie na granicy Serbii i Kosowa rośnie. NATO ściąga tysiące żołnierzy

Widmo wojny na Bałkanach. "Niewiele potrzeba"

NATO jest obecnie zaangażowane w Ukrainie. USA szykują się do wyborów prezydenckich i muszą wypełniać rolę strażnika Bliskiego Wschodu, próbując być rozjemcą w sporze między Izraelem i Iranem. Trudno się dziwić, że w razie ewentualnego sporu na Bałkanach kolejny otwarty front mógłby być zbyt dużym obciążeniem - zarówno dla Sojuszu, jak i Stanów Zjednoczonych.

Mówi o tym płk Michał Stachyra. W przeszłości służył m.in. w misji EULEX - policyjnym kontyngencie Unii Europejskiej, mającym za zadanie stabilizować sytuację w Kosowie. Wywodzący się ze Straży Granicznej oficer bardzo dobrze zna Bałkany i tamtejsze realia.

Przypomina, że na Bałkanach koncentruje się uwaga wielu krajów. Bardzo aktywna jest tam np. Turcja, ale także Francja czy Niemcy. A także, co oczywiste, Rosja, która jego zdaniem będzie próbowała wykorzystać sytuację do podbudowania swojej pozycji względem NATO, UE czy - przede wszystkim - USA. A Bałkany, jako region zapalny, są w rosyjskiej układance punktem bardzo istotnym na mapie świata.

Niewiele potrzeba, aby sprowokować solidną wojnę na Bałkanach. A NATO nie może stracić Bałkanów. Zaangażowanie się Sojuszu na Bałkanach, ambicje Turcji mogą spowodować, że NATO będzie musiało tak zdywersyfikować siły i środki. Rosja może więc w taki sposób sprowokować konflikt w kilku punktach, że pozycja NATO - czyli w głównej mierze USA - może zostać osłabiona. A Kreml bez cienia litości to wykorzysta - mówi oficer.

Bałkany, Rosja i NATO. "Każda ze stron chce coś ugrać"

Dodaje również, że choć Rosja nie ma dziś takiej pozycji, o jakiej marzy, to stara się o nią walczyć. Podobnie jak Chiny i inne państwa, Rosja dostrzega przemiany geopolityczne na świecie, widząc, że kolejne kraje kwestionują mocarstwową pozycję USA jako hegemona. I będzie starała się to wykorzystać. A w regionie nadal żywe są, jak przypomina, wielkie napięcia polityczne i narodowościowe.

Ludzie tam wciąż pamiętają czystki etniczne. Z tego względu nawet najmniejsze, zachwianie sytuacji na arenie międzynarodowej - niezależnie, na stronę Rosji czy NATO - powoduje, że każda ze stron chce niemal z automatu coś ugrać dla siebie. Potrzeba naprawdę niewielkiego zdarzenia, żeby Bałkany zapłonęły - mówi płk Stachyra.

Konkluduje, że duże siły i środki zaangażowała w regionie także Polska. Przypomina naszą wieloletnią obecność na Bałkanach. Chodzi o działania zarówno w formule zbrojnej (wciąż utrzymujemy nasze kontyngenty w ramach misji KFOR czy EULEX), ale także w formule dyplomatycznej, gdzie nasz kraj aktywnie działał na rzecz integracji i łagodzenia sporów w regionie. Z różnym, niestety, skutkiem.

My, jako Polska, możemy niestety przespać nasze okienko możliwości i w razie gdyby NATO i Europa siadły do stołu negocjacyjnego, to Polski przy nim nie będzie. A przecież Polska od dekad jest tam obecna za sprawą kontyngentów wojska i policji, które są tam od dawna obecne, a także za sprawą ekspertów. I mimo tego nie jesteśmy w stanie tego wykorzystać - podsumowuje płk Stachyra.

Wielki strach przed wojną

Być może jednak konflikt nie stanie na ostrzu noża. Mówi o tym ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich ds. Bałkanów Paulina Wankiewicz. Rozmowę z o2.pl rozpoczyna od stwierdzenia, że Bałkany są stabilne w swojej niestabilności.

Milorad Dodik bardzo często uderza w narrację o secesji. Strach przed wojną na Bałkanach jest na tyle wielki, że idąc w tę narrację, konsoliduje swoje społeczeństwo. Ale sprawa rezolucji ONZ bardzo mocno wybrzmiewa w tamtejszych mediach. Miała ona być głosowana 2 maja ale już wiadomo, że zostanie to przełożone - przekonuje Wankiewicz.

Dlaczego jest ona tak ważna, a zarazem sporna? Jak tłumaczy ekspertka, przyjęcie rezolucji miałoby dla Belgradu wymiar uznania ich za ludobójców, choć najważniejszym jej elementem jest uznanie 11 lipca za dzień pamięci. O pojednanie, jak mówi Wankiewicz, będzie trudno i ogłoszenie tej rezolucji dodatkowo może zaognić sytuację.

Trwa wyścig dyplomatyczny - Serbowie namawiają przedstawicieli innych krajów, by głosowały przeciw rezolucji. Podobnie jak - co oczywiste - Rosja. Ale też Chiny. Takie rozgrzanie sytuacji w bezpośrednim sąsiedztwie NATO i UE z pewnością byłoby korzyścią Moskwy. Z tym, że pamiętać należy o tym, że zasoby - ludzkie i sprzętowe - są, powiedzmy to sobie, skromne - mówi dalej.

Bośnia i Hercegowina to kraj niewielki, a jednocześnie, jak przekonuje ekspertka, niezwykle szybko wyludniający się. Gdyby jednak doszło do zaostrzenia, a być może wręcz wybuchu otwartego konfliktu, to podzieliłby się cały region. Część krajów bałkańskich popiera rezolucję i należą do nich np. Chorwacja czy Macedonia Północna. Atmosfera jest więc napięta. Z tego tytułu do zwiększenia np. liczby patroli przygotowują się siły EUFOR, czyli misji pokojowej UE mającej stabilizować sytuację w Bośni i Hercegowinie.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Wybrane dla Ciebie
Uchodzi za znienawidzonego. Jest lepszy niż kiedykolwiek wcześniej
Kosmiczna kwota. Tyle Rafael Nadal zarobił na kortach
Mają polskie korzenie. Będą kanonizowani. Papież podjął decyzję
Basen w Wielkopolsce zamknięty do odwołania. Wykryto groźną bakterię
Tajemnicze symbole na drzewach w Skandynawii. Kryją mroczną przeszłość
Rosjanie pokazali cel ataku jądrowego w Polsce. Gen. Polko: Sieją strach
Polacy jadą za granicę. Sprawdzamy, gdzie w tym roku można taniej polecieć
Kłopoty byłego reprezentanta Polski. Został zatrzymany przez CBA
Patent na zamrożone szyby w aucie. Zapomnij o skrobaniu
Nie żyje Jaromir Netzel. Był znanym adwokatem i prezesem PZU
Ten trik pozwoli ci zaoszczędzić pieniądze. Wystarczy śrubokręt
Medytowali ze zwłokami, by zyskać supermoce. Policja odkryła 12 ciał
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić