Wojna odciska piętno na broniących się przed agresją Ukraińcach, ale też na atakujących ich kraj Rosjanach. Czy nam się to podoba, czy też nie, wśród okupantów nie brakuje ludzi, którzy do walki się nie garnęli i trafili na pole bitwy wbrew swej woli. Tak jak jeden z żołnierzy, który zginął niedawno w walkach o Marjinkę (obwód doniecki).
Czytaj także: Nalot w Moskwie. Tak wygląda polowanie na "ochotników"
To miasteczko, które znajdowało się na przedmieściach Doniecka i o które toczyły się w ostatnim czasie ciężkie walki. Dla Ukraińców Marjinka była jednym z elementów linii obronnej, dla Rosjan miastem, które należy zdobyć, by wypchnąć Siły Zbrojne Ukrainy spod stolicy regionu. Okupanci dosłownie zrównali okolicę z ziemią.
Sami zapłacili za to życiem żołnierzy, o czym wiedzieli szturmujący Rosjanie. Jeden z nich zostawił pośpiesznie "list" do swoich bliskich. Wiedział, że wkrótce zginie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraińcy przygotowali zasadzkę na siły rosyjskie, a niejaki Roman Rudakow już wiedział, że nie wyjdzie cało z walki. Szybko skreślił na murze zniszczonego domu kilka słów do swoich bliskich. Ukraińcy znaleźli wiadomość i zabrali ze sobą cegłę, na której żołnierz zapisał swoje ostatnie słowa. Kilka godzin później jego oddział zginął w walce.
Kto mnie znajdzie, niech zaopiekuje się moją matką, siostrą i bratem. Roman Aleksandrowicz Rudakow - napisał szybko żołnierz.
Obrońcy Ukrainy zaprezentowali teraz wiadomość od Rosjanina i dodali, że taki los spotyka tysiące rosyjskich żołnierzy, którzy trafiają na front, ale wcale nie chcą tam być. Komentujący dodają, że okupanci powinni zostać w domach, wówczas nie spotkałby ich tak marny los, jak walczącego w obwodzie donieckim Romana. I jego braci broni.
A tych od początku inwazji - takie dane podają Ukraińcy - zginęło już 347 160.
Marjinka znajduje się na linii frontu od 2014 roku. Miasteczko, którego przedwojenna populacja liczyła ponad dziewięć tysięcy osób, jest całkowicie zrujnowane. Nagrania z dronów pokazują, że zdecydowana większość budynków leży w gruzach. Rosjanie zniszczyli je doszczętnie, by trudniej było się bronić siłom ukraińskim w gruzach.
Dziś Ukraińcy twierdzą, że nie został tam żaden stojący budynek, a w miasteczku już nikt nie mieszka.
Rosyjska flaga powiewa nad zachodnimi obrzeżami miasta od połowy grudnia - informowała ukraińska agencja Unian. Ukraińscy obrońcy mieli się schronić w "dwóch ostatnich domach, których dzielnie bronili". Ale na dobre utracili kontrolę nad miasteczkiem, które odbili z rąk wroga kilka tygodni temu.
Marjinka okazała się cenną bazą wypadową do Doniecka i twardym punktem oporu. Rosjanie zdobyli ją wielkim kosztem, ale nie jest wykluczone, że wkrótce znów stracą.