Był wielkanocny poniedziałek 2022 roku, kiedy rodzina Barbary i Maksymiliana ze wsi Jadachy pod Tarnobrzegiem jechała na świąteczne spotkanie z bliskimi.
32-letnia Barbara na co dzień zajmowała się domem i trójką dzieci. 33-letni Maksymilian był mechanikiem samochodowym.
Feralnego poniedziałku jechali samochodem razem ze swoją 14-miesięczną córeczką, Leną. Przed samochodem na rowerze jechał jeden z synów. Samochód rodziny nie zatrzymał się przy niestrzeżonym przejeździe kolejowym. Auto wjechało prosto pod pociąg, który całkowicie je zmiażdżył.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Służby pojawiły się niemal natychmiast, przyleciał też śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mimo reanimacji wypadek okazał się tragiczny dla całej rodziny.
Autem podróżowały trzy osoby. W wypadku zginęło dwoje dorosłych: kierujący i pasażerka. Do szpitala przewieziono niespełna dwuletnie dziecko – poinformowała wówczas podinspektor Marta Tabasz-Rygiel, rzeczniczka prasowa podkarpackiej policji.
Dobrze znali ten przejazd
Niestrzeżony przejazd kolejowy był rodzinie dobrze znany. Maksymilian przejeżdżał tamtędy wielokrotnie. Nie wiadomo, dlaczego tego dnia postanowił się nie zatrzymywać.
W dniu tragicznego wypadku ich najmłodsza córka Lenka miała 14 miesięcy. Średni syn, Bartek miał 9 lat, a najstarszy Kuba - 12 lat. Dla tej trójki dzieci Wielkanoc już nigdy nie będzie taka sama. Po śmierci rodziców trafiły pod opiekę wujka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.