Po śmierci Kamilka z Częstochowy głos na Twitterze zabrał m.in. minister sprawiedliwości. "Nie ma słów, które oddadzą ogrom tragedii 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Nie ma też w Polsce adekwatnej kary za tę potworną zbrodnię. Poleciłem zmianę oceny zarzucanego sprawcy czynu, z usiłowania zabójstwa na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Za tak bestialską zbrodnię na bezbronnym dziecku powinna zapaść najsurowsza kara. Niestety, w Polsce mamy tylko dożywocie…" - pisał Zbigniew Ziobro.
Niektórzy uważają, że w takich sytuacjach należałoby wymierzać karę śmierci. Takiej sankcji nie przewiduje jednak polski wymiar sprawiedliwości.
Śmierć chłopczyka, z uwagi na bestialstwo jego ojczyma wzburzyło całą Polskę i oczekujemy jak najsurowszej kary dla tego zwyrodnialca. Natomiast oczywiście Polska jest w systemie Rady Europy, gdzie kara śmierci jest zakazana - podkreślił Arkadiusz Mularczyk, odnosząc się m.in. do słów Zbigniewa Ziobry, cytowany przez "Fakt".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiceminister Spraw Zagranicznych podkreślił, że rozumie tych, którzy uważają, iż dożywocie to za mało w przypadku tak okrutnej zbrodni.
- Ja to rozumiem jako apel, z którym możemy zgadzać się w sensie ludzkim, ale on raczej nie ma szans na realizację, biorąc pod uwagę, że jesteśmy związaniem Europejską Konwencją Ochrony Praw Człowieka, jesteśmy w systemie Rady Europy - zaznaczył.
Możemy oczywiście głosić różne hasła i rzucać w eter, w przestrzeń publiczną różne poglądy, ale ja jestem politykiem odpowiedzialnym i albo coś się da zrobić i to robię, albo czegoś się nie da zrobić, a wtedy tego nie mówię. Ten apel po prostu jest apelem takim rzuconym w publikę, który nie przyniesie żadnych efektów, biorąc pod uwagę to, że Polska jest w systemie Rady Europy - dodał.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Praktycznie nie ma słów
Do bestialskiej zbrodni odnosiła się też Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, która stoi na czele Instytutu Strategii 2050.
- Jesteśmy wszyscy poruszeni, tu praktycznie nie ma słów, żeby się do tego odnieść. Jestem matką trójki dzieci, ale myślę, że nawet nie rodzice, że po prostu każdy człowiek jak słyszy o tym, to głos drży, serce się ściska i jest to przerażające - mówiła "Faktowi".
Od tego jest państwo, żeby gwarantować dzieciom w takich patologicznych rodzinach bezpieczeństwo - spostrzegała.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.