Jak podaje portal polsatnews.pl, mężczyzna przyszedł do salonu tuż przed jego zamknięciem. - Za 15 minut kończyła się moja zmiana. Zapytał, czy nie mogłabym go ostrzyc. Wiedziałam, że wiele osób miało pilną potrzebę skorzystania z usług fryzjerskich, więc nie odmówiłam - przekazała właścicielka barbershopu.
Klient zostawił w salonie ogromne pieniądze. Mężczyzna postanowił zatroszczyć się o jego sytuację finansową, która pogorszyła się w obliczu pandemii koronawirusa. W sumie przekazał pracownikom barbershopu prawie 25 tysięcy złotych! (5800 dolarów).
Zobacz także: Minister zdrowia Łukasz Szumowski: do fryzjera bez obowiązkowej aplikacji
Czytaj także:
- Fatalna pomyłka w Ikei
- Tykająca bomba na Alasce. Kiedy uderzy?
Samo strzyżenie było warte 27 dolarów. Polsat News donosi jednak, że mężczyzna dał fryzjerce 2500 dolarów napiwku. 500 dolarów podarował recepcjonistce, 1000 dolarów menedżerowi, a 1800 dolarów zostawił reszcie pracowników.
Właścicielka salonu nie mogła uwierzyć
Kobieta prowadząca barbershop przecierała oczy ze zdumienia. Myślała, że śni. To jednak była rzeczywistość - w ostatnich minutach pracy przyjęła wyjątkowo szczodrego mężczyznę.
Właścicielka salonu przyznała, że ta pomoc jest dla niej niezwykle ważna. Ma zamiar wykorzystać ją na opłacenie czynszu, a także wsparcie syna, który cierpi na niedosłuch. Chłopak potrzebuje leczenia, a to jest dość kosztowne. Pieniądze na pewno zostaną zagospodarowane w dobry sposób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.