Dwa tygodnie temu na boisku przy szkole podstawowej nr 38 na ul. Horbaczewskiego we Wrocławiu zlikwidowano bramki do gry w piłkę. Ojciec 7-letniego chłopca postanowił interweniować w tej sprawie.
Od jednego z pracowników szkoły dowiedział się, że zdemontowanie bramek było spowodowane skargami mieszkańców ul. Drzewieckiego. Przeszkadzało im to, że dzieci grające w piłkę były za głośno.
Czytaj także: Polak świadomie rozniósł koronawirusa w islandzkim przedszkolu. Surowe konsekwencje
Dyrekcja szkoły miała skonsultować decyzję z policją. Zlikwidowanie bramek miało być "tymczasowym rozwiązaniem", które miało potrwać co najmniej do września.
Dzieci od ponad roku siedzą w domu, nie mają normalnych zajęć wuefu, a teraz nie ma nawet z nimi, gdzie wyjść, bo na boisku szkolnym zlikwidowano bramki - powiedział Onetowi pan Marcin, ojciec 7-latka.
Przecież ludzie, którzy kupowali mieszkania, wiedzieli, że naprzeciwko jest boisko. Było tam, zanim powstały nowe budynki. Do czego, jeśli nie do gry w piłkę służy boisko? - dodał.
Z boiska zniknęły bramki. Interweniowała wiceprezydent Wrocławia
Głos w sprawie zabrała wiceprezydent Wrocławia Renata Granowska. "Uważam to za totalny absurd, żeby boiska były zamykane, kiedy są najbardziej potrzebne" - stwierdziła. Granowska zapowiedziała, że przeprowadzi rozmowę z dyrekcją szkoły. Onet podaje, że po jej interwencji szkoła zobowiązała się, że bramki wrócą na swoje miejsce.
Zobacz także: Dariusz Piontkowski o planach MEN dotyczących pomocy psychicznej dla dzieci