W sobotę 9 kwietnia w Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu odbyła się konferencja pod hasłem "Wolność religijna wobec wyzwań i zagrożeń współczesności". Pierwszy przemawiał o. Jan Król, członek zarządu Fundacji "Lux Veritatis".
Czytaj także: Rosjanie nie mogli tego pojąć. "Oni tam jedzą Nutellę"
Przyjaciel o. Rydzyka mówił o kwestii praworządności. Jego zdaniem, nie ma jej w polskich sądach. W swoim przemówieniu nawiązał do wyroku sądu w sprawie przeciwko zarządowi fundacji. Sieć Obywatelska Watchdog Polska oskarżyła trzech członków zarządu - prezesa fundacji o. Tadeusza Rydzyka, współzałożyciela o. Jana Króla oraz dyrektor finansową fundacji Lidię Kochanowicz-Mańk o nieudostępnienie informacji publicznej.
Sąd uznał za winną dyrektor finansową fundacji Lidię Kochanowicz-Mańk i skazał ją na 3 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok. Pozostałych oskarżonych członków zarządu fundacji - o. Tadeusza Rydzyka i o. Jana Króla - sąd uznał za niewinnych.
Czytaj także: Zemsta Rosji. Polacy mają czas tylko do 13 kwietnia
Informacja publiczna została udzielona w takim zakresie, jakim mogła być udzielona. Natomiast Sąd Rejonowy w Warszawie-Woli stwierdził inaczej. Miałem to szczęście, że razem z ojcem Tadeuszem Rydzykiem zostaliśmy uniewinnieni, ale została skazana w tym procesie pani dyrektor Lidia Kochanowicz-Mańk, która jest również członkiem zarządu Fundacji "Lux Veritatis". Moje zdanie jest takie, że w pewnych miejscach w Polsce nie ma praworządności. Nie ma jej w polskich sądach – mówił o. Jan Król.
Podczas konferencji przemawiał także wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, który w swoim wystąpieniu skupił się głównie na wolności religijnej. Wiceszef resortu uważa, że dopytywanie ludzi z otoczenia Radia Maryja i telewizji Trwam o to, jak wydają otrzymane od państwa pieniądze (325 mln zł od początku rządów PiS do końca 2020 roku), za nękanie i dyskryminację katolików.
Właśnie taki charakter miało oskarżenie wniesione przez stowarzyszenie Watchdog przeciwko ojcu dyrektorowi, ojcu prezesowi i pani Lidii Kochanowicz-Mańk. Miało to publicznie dyskredytować Fundację i skupione wokół niej osoby. Miało to zastraszać, zniechęcać do głoszenia religii i wyznawania tego, co jest należne każdemu człowiekowi. Ponadto miało to na celu zakneblowanie ust. Jest to współczesna cenzura osób, które nie boją się głośno mówić o podstawowych prawdach wiary – mówił Marcin Warchoł.
Czytaj także: Rosja uderzy ze zdwojoną siłą? Macron wskazał powód
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.