60-letni Graham Spencer jest Brytyjczykiem, który na stałe mieszka w Singapurze. 30 listopada spacerował z przyjacielem, kiedy w pewnym momencie zobaczył około 20 wydr - niektóre były ze swoimi młodymi. Wszystko działo się wczesnym rankiem.
Było bardzo ciemno, nie zauważyliśmy ich i wpadliśmy prosto na te zwierzęta - powiedział mężczyzna dla Mothership.sg.
Graham przyznał, że wydry "oszalały" i zaatakowały go. Jak relacjonuje, wydry ugryzły go w kostki i wtedy upadł na ziemię. Następnie zaczęły gryźć jego nogi i pośladki, a jedno ze zwierząt ugryzło go w palec, gdy uniósł ręce, aby ochronić swoją twarz.
60-latek bał się, że umrze
Jego przyjacielowi udało się odstraszyć zwierzęta, ale to nie był koniec problemów. Mężczyźni tak łatwo nie uwolnili się od wydr, które ścigały ich, gdy próbowali uzyskać pomoc. - Właściwie myślałem, że umrę - powiedział gazecie "Straits Times".
Pan Spencer trafił do szpitala, gdzie potrzebował szwów na niektóre ze swoich 26 ran. Otrzymał zastrzyk przeciw tężcowi oraz antybiotyki. Łącznie na leczenie przeznaczył ponad 600 funtów.
Czytaj także: Pierwsze zakażenie od dawna. Kobietę ugryzła mysz
Chociaż nie jest to pierwszy przypadek pogryzienia przez wydry w Singapurze, lokalni mieszkańcy powiedzieli BBC, że zwierzęta, które ugryzły Spencera, zwykle nie są agresywne. "Zwierzęta chciały tylko chronić swoje młode przed potencjalnym zagrożeniem" - opowiadają mieszkańcy.