Masakra w Wawrze była odwetem za zastrzelenie wieczorem 26 grudnia przez kryminalistów Mariana Prasuły i Stanisława Dąbka, dwóch podoficerów Wehrmachtu. Do zdarzenia doszło w karczmie Antoniego Bartoszka, gdy żołnierze chcieli wylegitymować przestępców, którzy byli poszukiwani za postrzelenie kilka godzin wcześniej policjanta w Otwocku.
Przeczytaj także: Napoleon Bonaparte: Genialny zdobywca czy zakompleksiony psychopata?
Parodia sprawiedliwości
Po zabójstwie bandyci, niezatrzymywani przez nikogo, uciekli. Gdy Niemcy dowiedzieli się o zdarzeniu ani myśleli ruszać za nimi w pościg. Postanowili za to sięgnąć po zasadę odpowiedzialności zbiorowej.
Na rozkaz podpułkownika Maksa Daume jeszcze tego samego dnia po 22.00 do Wawra przybyły dwie kompanie Ordnungspolizei. Niemcy aresztowali około 200 mężczyzn w Wawrze oraz Aninie, a następnie przeprowadzili „sąd” polowy.
Przeczytaj także: To była jedna z największych afer kryminalnych PRL. Gdzie podziały się ukradzione skarby?
Ograniczał się on w zasadzie do sprawdzenia danych personalnych oraz ustaleniu narodowości zatrzymanych. Po tej farsie wydano wyrok śmierci na około 120 zupełnie niewinnych Polaków oraz Żydów.
Przeczytaj także: Czy tajna broń nazistów mogła zmienić bieg historii?
Egzekucja rozpoczęła się krótko po 6 rano, kiedy było jeszcze zupełnie ciemno. Jednym z nieszczęśników prowadzonych na śmierć był miejscowy fryzjer Stanisław Piegat. W listopadzie 1945 roku, zeznając przed sędzią zajmującym się niemieckimi zbrodniami, dokładnie opisał wydarzenia sprzed sześciu lat. Oto jego relacja.
„Upadłem i ja twarzą na ziemię”. Relacja Stanisława Piegata
Wprowadzili nas na niezabudowany plac (…). Tam ustawiono nas w szeregu, kazano zdjąć kapelusze i uklęknąć. Wieszczyk [pomocnik Piegata] stał obok mnie. Pożegnaliśmy się z nim i zaczęliśmy odmawiać modlitwy. Na dworze było jeszcze ciemno.
Przeczytaj także: Kto zdobył kosmos jako pierwszy? Zwierzęta!
Oświetlono nas reflektorami samochodowymi. Gdy w pewnym momencie posłyszałem strzały z karabinu maszynowego i zobaczyłem, że mój sąsiad, Wieszczyk, pada naprzód, upadłem i ja twarzą na ziemię.
Dobijanie rannych
Posłyszałem z obu stron rzężenie. Po chwili zorientowałem się, wciągając powietrze głębiej, że nic mnie nie boli. Nie ruszałem się jednak i leżałem dalej spokojnie. Po chwili usłyszałem, że ktoś idzie, i usłyszałem pojedyncze strzały. Zorientowałem się, że ktoś idzie i dobija strzałami rannych. Widziałem kątem oka, jak doszedł do leżącego obok mnie, poświecił latarką i padł strzał. Ten sąsiad jeszcze w tym momencie rzęził.
Gdy Niemiec zbliżył się do mnie, oświetlił mnie i zaglądał mi w twarz, to przestałem oddychać. Oglądał mnie, jak mi się zdawało, bardzo długo, gdyż zaglądał z różnych stron. Potem oddalił się i obejrzał mego sąsiada Wieszczyka. Ten jednak w tym momencie już nie żył.
Do niego Niemiec nie strzelał. Wracając od niego ten Niemiec znowu zbliżył się do mnie i znowu oglądał, czy się nie ruszam. Leżałem jednak nieruchomo. Nadmieniam, że w tym momencie, kiedy nas wprowadzono na ten plac, to już była sprowadzona następna dziesiątka i ona także uklękła niedaleko od nas. Słyszałem, że następnie strzelano z karabinu maszynowego do nich.
Co kilka minut kolejna seria
I my, i oni klęczeliśmy twarzą zwróceni w kierunku Zastowa. Co kilka minut słyszałem serie z karabinu maszynowego, pomiędzy zaś seriami pojedyncze strzały. To trwało chyba ze dwie godziny. Leżałem przez ten czas nie ruszając się.
Gdy już przestali strzelać, gdy zastanawiałem się, co mam dalej robić, w pewnym momencie usłyszałem, że zapuszczono motory samochodów oraz, że jest jakiś ruch. Niemcy chodzą i zwołują się. Później usłyszałem, że samochody odjeżdżają.
Gdy zupełnie ucichło, po pewnej chwili ostrożnie wykręciłem głowę i gdy przekonałem się, że Niemców nie ma w pobliżu (…) odwróciłem się w kierunku, w którym uprzednio stał karabin maszynowy. Zobaczyłem, że Niemców na placu nie ma.
Szczątki 107 osób w zbiorowej mogile
Piegat nie był jedynym, który przetrwał egzekucję. Według różnych wersji przeżyło od 4 do 7 mężczyzn. Niemcy zrezygnowali również z rozstrzelania ostatniej dziesiątki skazańców. Potrzebowali bowiem kogoś do pogrzebania zwłok.
Tyle szczęścia nie miał Antoni Bartoszek. Właściciel karczmy, w której zginęli niemieccy podoficerowie, został potwornie skatowany i zamordowany. Następnie jego ciało powieszono na drzwiach lokalu. Zdjęto je dopiero po dwóch dniach.
Przeczytaj także: Japońscy doktorzy Mengele. Bestie gorsze od hitlerowców?
W czasie przeprowadzonej w 1940 ekshumacji ze zbiorowych mogił wydobyto 107 ciał pomordowanych. Drobnym pocieszeniem dla rodzin ofiar mógł być tylko fakt, że po wojnie Max Daume stanął przed polskim sądem, który skazał go na śmierć. Wyrok wykonano 7 marca 1947 roku.
Przeczytaj także: Jedyny niemiecki jeniec, który zdołał zbiec z niewoli w Ameryce Północnej do III Rzeszy
Rafał Kuzak – historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski, mitów i przekłamań. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek "Przedwojenna Polska w liczbach" oraz "Wielka Księga Armii Krajowej". Zajmuje się również fotoedycją książek historycznych, przygotowywaniem indeksów i weryfikacją merytoryczną publikacji.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.