W czwartek 3 czerwca policjanci zostali wezwani na ul. Gorzysława w Poznaniu. Mieszkańcy zgłosili, że po ulicy spaceruje zakrwawiony mężczyzna, który dziwnie się zachowuje. Rzecznik wielkopolskiej policji mł. insp. Andrzej Borowiak informował w czwartek, że mężczyzna nie reagował na polecenia funkcjonariuszy, w efekcie mundurowi użyli broni i kilkakrotnie strzelili do 39-latka.
Czytaj także: Zamordowała 3-letnią córkę. Więźniarki nie miały litości
Mężczyzna nie reagował na polecenia. Doszło do sytuacji, w której policjanci użyli broni. Mężczyzna został postrzelony w nogę i brzuch. Po tym jak został obezwładniony funkcjonariusze udzielili mu pierwszej pomocy i wezwali pogotowie ratunkowe. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - tłumaczył w czwartek mł. insp. Andrzej Borowiak.
Jak się okazało mężczyzna trafił do szpitala z licznymi ranami postrzałowymi. Był w ciężkim stanie. Mężczyzna musiał przejść operację i jest obecnie w śpiączce farmakologicznej.
"Gazeta Wyborcza" dotarła do matki 39-latka. Z relacji kobiety wynika, że jej syn kilkanaście lat temu miał "epizod schizofreniczny" po którym trafił do szpitala. Przed Bożym Ciałem zaczął zachowywać się podobnie jak niegdyś. Kobieta szukała pomocy u psychiatrów.
3 czerwca rano kobieta udała się z synem do lasu na grzyby, ale poszli osobno. 39-latek nie wrócił do samochodu. Zaniepokojona matka zadzwoniła na 112 informując, że jej syn może zrobić sobie krzywdę, gdyż już wcześniej próbował odebrać sobie życie. Kiedy policjanci przyjechali do domu kobiety, ta złożyła zeznania i "prosiła policjantów by nie postępowali z nim agresywnie" - informuje "GW".
Kilka godzin później kobietę poinformowano, że jej syn trafił do szpitala i jest w śpiączce farmakologicznej. Policjantka miała poinformować matkę, że 39-latek ma rany kłute i zaatakował policjanta.
Czytaj także: Tajemnicza śmierć znanego lekarza i jego żony pod Białymstokiem. Wersja z prądem wykluczona
W piątek 4 marca policjanci przeszukiwali mieszkanie postrzelonego mężczyzny.
Była z nimi ta sama policjantka. Pytałam ją: "Dlaczego wczoraj pani kłamała, że Łukasz jest tylko pokaleczony nożem?". Wmawiała, że informowała o strzałach. Mówiłam im: "Chcecie Łukasza wsadzić do więzienia? Nigdy w życiu". Strzelali do niego jak do kaczki. Miał pięć ran. Uciekał, bo człowiek w takim stanie nie czuje bólu - mówi matka 39-latka w rozmowie z "GW".
Rodzina postrzelonego twierdzi, że rozmawiała z osobami, które udzielały mu pomocy przed strzelaniną. 39-latek miał krwawić i mieć widoczne tętnice, ale zachowywał się spokojnie.
Dziennikarze "Gazety Wyborczej" pytali policjantów dlaczego nie skojarzyli faktów, że zakrwawiony mężczyzna może być synem kobiety, która zgłaszała, że jej syn zniknął i cierpi na schizofrenię.
Na ul. Gorzysława byli policjanci z oddziału prewencji. Informację o zaginięciu otrzymali natomiast policjanci z innej jednostki. Postrzelony mężczyzna nie miał ze sobą dokumentów - dlatego dopiero po jakimś czasie ustalono, że może być to poszukiwany mężczyzna - wyjaśnia w rozmowie z "GW" mł. insp. Andrzej Borowiak.
Czytaj także: Na oczach ojca zaszczepił 9-latkę na COVID
Jak podaje "Gazeta Wyborcza" poznańska prokuratura prowadzi dwa śledztwa: jedno dotyczy zmuszania policjantów do zaniechania czynności służbowych, drugie - przekroczenia przez nich uprawnień.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.