Dwa dni przed śmiercią Michał Falzmann skierował do NBP wniosek o udostępnienie informacji objętych tajemnicą bankową. Jeszcze tego samego dnia został odsunięty od wszelkich czynności w NIK.
Czytaj także: Skandal na plaży. Nieobyczajne zachowanie w Mielnie
W rozmowie z Polskim Radiem jego córka Zuzanna Falzmann stwierdziła, że w kontekście afery FOZZ nadal jest więcej pytań niż odpowiedzi. Uważa, że sprawa śmierci Michała Falzmanna nadal pozostaje niewyjaśniona.
Uważam, że odpowiednie służby powinny się nad tą sprawą pochylić i na pewno odpowiedzialność powinny ponieść osoby, które dorobiły się gigantycznych majątków dzięki Funduszowi Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Osoby skazane w tej sprawie to naprawdę są płotki - powiedziała.
Później zdradziła, że jako dziecko zdawała sobie sprawę z tego, że w związku z aferą FOZZ jej ojcu grozi niebezpieczeństwo. - Pamiętam doskonale pogróżki, które dostawali rodzice, głównie tata, ale pogróżki dotyczyły również nas - jego dzieci - przypomniała.
Były takie momenty, kiedy nie chodziliśmy do szkoły, bo sytuacja była tak niebezpieczna i nie było wiadomo, co się wydarzy. Niejednokrotnie było tak, że gdy wracaliśmy do domu, to były poodcinane wszystkie wtyczki - od telefonu, od telewizora, od lamp. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkowo - zaznaczyła.
Michał Falzmann nie zmarł na zawał serca?
Zuzanna Falzmann jest wręcz przekonana, że jej ojciec wcale nie miał zawału serca.
Lekarz wziął mamę na stronę i wytłumaczył, że sekcja zwłok po prostu nie ma sensu, bo są środki, które się dosypuje do kawy i one znikają z organizmu w ciągu godziny czy dwóch - przekazała za pośrednictwem Polskiego Radia.
Czytaj także: Pokazała tatuaż na pośladku. Plażowiczom opadły szczęki
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.