Grzegorz W. nigdy nie wyjdzie na wolność. Tak zdecydował niemiecki Trybunał Sprawiedliwości z siedzibą w Karlsruhe. Sędziowie odrzucili tym samym apelację złożoną przez obrońców 39-latka.
W październiku sąd okręgowy w Monachium skazał Grzegorza W. na dożywocie. Udowodniono mu zamordowanie trzech starszych osób oraz usiłowanie zabójstwa czwartej. Teraz wyrok stał się prawomocny.
Niemcy. "Sanitariusz śmierci" z Polski nie wyjdzie na wolność. Jest decyzja sądu
Grzegorz W. pracował w Niemczech jako diabetolog od 2015 roku. Rok wcześniej odbył w Polsce 120-godzinny intensywny kurs na całodobowego sanitariusza. U naszych zachodnich sąsiadów był łącznie zatrudniony w 69 domach opieki.
Ciągle zmieniał lokalizację, zazwyczaj nie pracował w jednym miejscu dłużej niż kilka dni. Kontaktował się z różnymi agencjami rekrutacyjnymi. Przez długi czas nikt nie zwrócił uwagi, że część jego byłych pacjentów zmarła – opisała na rozprawie sędzia Elisabeth Ehrl.
Proceder, którym zajmował się Grzegorz W. wymierzony był w seniorów. Mężczyzna podawał im śmiertelną dawkę insuliny, dzięki czemu mógł w spokoju ich okraść. W momencie zatrzymania w 2018 roku policja znalazła przy nim karty bankowe należące do ofiar oraz 1210 euro (ok. 5,5 tys. zł) w gotówce.
Chciał dostać się do domu swojej ofiary. Motywem była najprawdopodobniej chęć szybkiego wzbogacenia się – oceniła Ehrl.
Czytaj także: 15-letni Polak bohaterem. "Niemcy mówią ci: dziękuję"
Podawał pacjentom śmiertelne dawki insuliny. Grzegorz W. spędzi resztę życia za kratkami
Grzegorz W. początkowo został oskarżony o sześć morderstw i trzy próby usiłowania zabójstwa. W czterech przypadkach śledczy nie mogli jednak znaleźć wystarczających dowodów. Ostatecznie 39-latek został skazany za trzy morderstwa i jedną próbę usiłowania zabójstwa.
Miał skłonność do "emocjonalnego chłodu" i wykazywał się brakiem współczucia dla bliźnich – napisał o 39-latku w raporcie psychiatra Matthias Hollweg.
Według sędzi Elisabeth Ehrl wyjaśnienia składane przez Polaka były wyjątkowo niewiarygodne. Grzegorz W. miał tłumaczyć na sali sądowej, że podawał pacjentom duże dawki insuliny ze zdenerwowania. Przebywający w domach opieki pacjenci mieli go obrażać, a mężczyzna miał być również zły na niewielkie ilości otrzymywanego jedzenia i kiepskie połączenie internetowe.
Obejrzyj także: Polka przeżyła kataklizm w Niemczech. "Tam już nic nie ma"