Sporym echem odbiła się środowa decyzja Sądu Okręgowego w Warszawie. Orzekł on prawomocny wyrok dwóch lat pozbawienia wolności dla Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Orzeczenie podjęto w związku z działaniami posłów w sprawie tzw. "afery gruntowej".
Krótko po wydaniu wyroku, marszałek Sejmu Szymon Hołownia wydał postanowienie o wygaśnięciu mandatów polityków PiS. Mimo to w czwartek obydwaj posłowie pojawili się na sali plenarnej podczas posiedzenia.
Szczególne poruszenie wywołało pojawienie się Mariusza Kamińskiego. Przywitały go okrzyki "do więzienia", natomiast parlamentarzysta PiS wykonał gest zwycięstwa. Wkrótce później zdecydował się na tzw. gest Kozakiewicza, co spotkało się z oburzeniem ze strony sejmowej większości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krystyna Pawłowicz idzie w sukurs. Tłumaczy gest Kamińskiego
Na temat gestu Kamińskiego wypowiedziała się była parlamentarzystka, a obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego, Krystyna Pawłowicz. Wyjaśniła ona, kto był adresatem wspomnianego już gestu Kozakiewicza:
To nie jest w kierunku ław rządowych, a w kierunku ław rządzących posłów (pisownia oryginalna)
Tym samym uderzyła w obecny rząd.
Mariusz Kamiński tłumaczył powody wykonania tego gestu w telewizji TVN24. Stwierdził on, że była to "spontaniczna reakcja sympatyczne okrzyki naszych przeciwników dotyczące mojej obecności (w Sejmie - przyp.red.), do której mam pełne prawo, bo tak zdecydowali wyborcy".
Czytaj także: Paweł Wojtunik: To triumf sprawiedliwości
Były szef MSWiA odniósł się także do decyzji Marszałka Sejmu. W jego opinii wydanie postanowienia o wygaśnięciu jego mandatu, a także Macieja Wąsika nie wpłynie na jego pracę. Twierdzi, że "zostali posłami z woli wyborców i nic tego nie zmieni".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.