Białoruska komisja ds. wyborów wydała we wtorek decyzję odmowną w sprawie zarejestrowania kandydatury Wiktora Babaryki w zbliżających się wyborach prezydenckich.
Babaryka był uznawany powszechnie za jedynego polityka, który może zagrozić pozycji Aleksandra Łukaszenki, sprawującego nieprzerwanie władzę od 1994 roku. Według niektórych sondaży mógł on liczyć nawet na 50 proc. poparcia w pierwszej turze.
Strona rządowa przedstawiała Babarykę, bankowca od 20 lat kierującego Biełgazprombankiem, współpracującym z rosyjskim Gazprombankiem, jako "agenta Kremla" i osobę, która chce na Białorusi wprowadzić "republikę oligarchiczną".
11 czerwca do siedziby banku wkroczyły służby, które miały tam znaleźć dowody na unikanie podatków i sprzeniewierzenie pieniędzy, a sam kandydat oraz jego syn zostali aresztowani tydzień później, gdy przyszli złożyć podpisy w komisji wyborczej.
W uzasadnieniu odmowy napisano, że u Babaryki stwierdzono nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych. Zarzuca mu się też korzystanie z pieniędzy zagranicznych organizacji, co na Białorusi jest nielegalne.
Czytaj także:
Wybory prezydenckie na Białorusi
W tym momencie Łukaszence nie pozostał właściwie żaden poważny rywal. Drugi z kandydatów, który mógł mu zagrozić, Siarhiej Cihanouski, również został aresztowany w czerwcu, za dążenie do "obalenia istniejącego systemu".
Następnie na działce należącej do jego teściowej policja miała znaleźć 900 tys. dolarów niewiadomego pochodzenia. Zdaniem niezależnych dziennikarzy, m.in. z Radia Swoboda i Biełsatu, pieniądze zostały podrzucone przez służby.
Wybory prezydenckie na Białorusi odbędą się 9 sierpnia. Po tym jak Wiktorowi Babaryce odmówiono wzięcia w nich udziału, reelekcja Łukaszenki jest właściwie pewna.
Zobacz także: Droga do władzy Putina. Nieznane wcześniej fakty
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.