Wybory na prezydenta Białorusi zaplanowane na 9 sierpnia mogą być najbardziej nieprzewidywalnymi od ponad dwudziestu lat. Wielu Białorusinów ma dość trwających od 1994 roku rządów Aleksandra Łukaszenki. Zagrożony przywódca kraju reaguje na to represjami i aresztowaniami.
Aresztowani zostali kandydaci, którzy najbardziej zagrażają Łukaszence. Jego najpoważniejszym rywalem był Wiktor Babaryka, były bankier o liberalnych przekonaniach, który według sondaży mógł liczyć nawet na 50 proc. poparcia.
Babaryka od ponad 20 lat kieruje Biełgazprombankiem, współpracującym z rosyjskim Gazprombankiem. Jednym z głównych oskarżeń Łukaszenki wobec Babaryki było więc to, że jest on kandydatem Kremla.
Aresztowani kandydaci na prezydenta
11 czerwca do siedziby Biełgazprombanku wkroczyły służby, które oskarżyły spółkę o defraudację pieniędzy i unikanie podatków. Zaczęto też przeprowadzać dokładne kontrole w firmach, które korzystały z jego usług.
Sam Babaryka oraz jego syn zostali aresztowani 18 czerwca, gdy próbowali złożyć podpisy w komisji wyborczej. W ich mieszkaniach przeprowadzono rewizje, a państwowa telewizja poinformowała, że kandydat jest oskarżany o pranie brudnych pieniędzy i próbę wpływania na świadków.
Niezależnie od słuszności zarzutów, eksperci podkreślają, że nie przypadkiem aresztowań dokonano, gdy Babaryka zaczął poważnie zagrażać Łukaszence. Białoruska propaganda ukazuje Babaryke jako niemoralnego bogacza, a prezydent Białorusi miał twierdzić, że dąży on do stworzenia "państwa oligarchicznego".
Podobnie było z innym kandydatem Siarhiejem Cichanouskim, którego aresztowano już 29 maja. Zarzuca się mu "działania przeciwko porządkowi publicznemu", czyli przygotowywanie "białoruskiego Majdanu". Jest on też podejrzany o "przeszkadzanie w wyborach".
Niedługo po jego aresztowaniu, milicja weszła do na działkę matki Cichanouskiego, gdzie rzekomo znaleziono 900 tysięcy dolarów. Jednak według matki i żony Cihanouskiego oraz wielu dziennikarzy (np. z telewizji Biełsat i Radia Wolność), pieniądze zostały podrzucone przez funkcjonariuszy. Ostatecznie to żona Cihanouskiego, Swietłana, podjęła decyzję o startowaniu w miejsce męża.
Czytaj także:
Protesty na Białorusi
Na całej Białorusi miały w związku z tym miejsce duże protesty, które zakończyły się masowymi aresztowaniami uczestników. Wielu z nich, aby uniknąć złapania, przyjeżdża na demonstracje rowerami.
Ludzie są też zmęczeni bardzo długimi rządami Łukaszenki. Wiele osób mówi, że ma dość, bo ile jeden człowiek może być przy władzy. Demonstranci są zatrzymywani, bici i wrzucani do aresztu. Łukaszenka chce spacyfikować nastroje protestacyjne. Pokazać, że nie opłaca się protestować - mówił Wirtualnej Polsce Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Mimo to demonstracje nadal się odbywają, a milicja dokonuje coraz bardziej kuriozalnych aresztowań. We wtorek aresztowano kilkunastu klientów sklepu z odzieżą Symbal.by, który sprzedaje m.in. koszulki wyśmiewające prezydenta Łukaszenkę.
Oficjalnie jako powód podano fakt, że kolejki przed sklepem blokowały milicyjny samochód. Jednak niedługo później w sklepie przeprowadzono kontrolę podatkową, a jego szef Pawieł Bieławus stwierdził, że będzie zmuszony zamknąć interes.
Okazuje się jednak, że również milicja i wojsko dołączają się do protestów, choć anonimowo. W mediach społecznościowych wielu z nich umieszcza zdjęcia w mundurach (bez twarzy), gdzie trzymają kartki z napisem "Zatrzymać Łukaszenkę" oraz "3 procent" - co odnosi się do wyniku Łukaszenki w jednym z internetowych sondaży.
Mimo to, Łukaszenka pozostaje nieugięty, a działania opozycjonistów nazywa "zamachami na porządek publiczny".
Znamy prawdziwe cele tych kłamców. Są one jasne: zorganizować Majdan w czasie wyborów prezydenckich (...) Ale przestrzegam was wszystkich, którzy to słyszycie. Nie będzie Majdanu na Białorusi - mówił prezydent kraju.
Zobacz także: Białoruś. Sytuacja jest krytyczna. Przybywa zarażonych, a Łukaszenka idzie w zaparte
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.