Według informacji Ministerstwa Spraw Zagranicznych około 330 tysięcy Polaków zgłosiło chęć głosowania poza granicami kraju. To największa grupa w historii wyborów w kraju. Pięć lat temu na pierwszą turę zarejestrowało się wyłącznie 196 tysięcy osób.
Czytaj także:
Wybory za granicą
MSZ utworzył za granicą 169 obwodów wyborczych, z czego 74 umożliwiają wyłącznie głosowanie korespondencyjne. Tylko taka możliwość istnieje w 21 krajach: w Argentynie, Australii, Belgii, Francji, Hiszpanii, Irlandii, Kanadzie, Kolumbii, Luksemburgu, Maroku, Meksyku, Niderlandach, Niemczech, Norwegii, Portugalii, Stanach Zjednoczonych, Szwajcarii, Tajlandii, Wielkiej Brytanii, we Włoszech i na Filipinach.
Z kolei w sześciu państwach - Peru, Chile, Kuwejcie, Wenezueli, Afganistanie i Korei Północnej - głosowanie w ogóle nie będzie możliwe.
Największą grupę stanowią Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii. Do udziału w wyborach zgłosiło się tam aż 130 tysięcy osób. Już w poprzednich wyborach przed ambasadą oraz konsulatami na Wyspach można było zauważyć długie kolejki i zapewne tak samo będzie tym razem.
Oprócz tego około odnotowano około 50 tysięcy zgłoszeń z Niemiec, ponad 25 tys. z USA czy 20 tys. z Irlandii. Warto pamiętać, że w przypadku drugiej tury, osoby mieszkające za granicą muszą ponownie zarejestrować się w systemie na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych lub w najbliższym konsulacie.
W większości krajów wybory odbędą się w godzinach 7-21 czasu lokalnego. Wyjątkiem są państwa Ameryki Północnej i Południowej, gdzie głosowanie będzie przeprowadzone w tych samych godzinach, ale dzień wcześniej - 27 czerwca.
Zobacz także: Wybory prezydenckie 2020. Adam Bodnar: Jesteśmy na rozchybotanej łódce
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.