Sytuacja nie jest nowa. Jak wynika z wcześniejszych informacji, na składowisku przy ulicy Miroszewskiej regularnie dochodzi do tzw. "gejzerów" trujących dymów, które są wynikiem reakcji chemicznych zachodzących pod powierzchnią ziemi.
Na terenie, zajmującym 16 hektarów, zalega nawet 800 tysięcy ton różnego rodzaju odpadów, w tym tych, które zostały sprowadzone po zamknięciu dawnych zakładów Boruta. To właśnie te odpady, niewiadomego pochodzenia, stanowią ogromne zagrożenie.
Część z nich może zawierać substancje o skrajnie niebezpiecznych właściwościach – jak wynika z dokumentów, możliwe, że nawet gazy bojowe pochodzące z czasów wojny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Po otwarciu balkonu nie dało się wytrzymać"
Pani Marta, mieszkanka osiedla 650-lecia w Zgierzu, relacjonowała, że już o godzinie 5 rano poczuła intensywny zapach chemikaliów.
Około godziny 5 dym i smród chemii był na osiedlu, po otwarciu balkonu nie dało się wytrzymać – mówiła w rozmowie z TVN24 wyraźnie poruszona pani Marta.
Zwróciła też uwagę, że dym kieruje się w stronę Łodzi, co budzi dodatkowy niepokój wśród mieszkańców.
Na miejsce wezwano straż pożarną, która rozpoczęła działania mające na celu opanowanie sytuacji. Brygadier Jędrzej Pawlak z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi poinformował, że na miejscu pracują dwa zastępy straży pożarnej, które wykonują standardowe procedury w takich przypadkach, polegające na zalewaniu źródła pożaru. Mimo to mieszkańcy obawiają się, że to jedynie doraźne rozwiązanie, a problem pozostaje nierozwiązany od lat.
Tykająca bomba ekologiczna pod Łodzią
Jak przypomina TVN24, proceder nielegalnego składowania odpadów na tym terenie trwał przez wiele lat i został zakończony dopiero w 2015 roku. Spółka, która zarządzała składowiskiem, sprowadzała tysiące ton odpadów, nie zawsze jasno określonego pochodzenia, co czyni teren tykającą bombą ekologiczną. Jak podkreślają eksperci, gdyby zdecydowano się na odkrycie terenu i usunięcie zalegających tam odpadów, operacja ta mogłaby wymagać ewakuacji nie tylko Zgierza, ale również części Łodzi.
Mieszkańcy domagają się zdecydowanych działań ze strony władz, obawiając się o swoje zdrowie i bezpieczeństwo. Wciąż pozostaje pytanie, jak długo ten niebezpieczny teren będzie stanowił zagrożenie dla okolicznych społeczności.