Malwina Pabiniak-Bęczkowska kupiła lokal usługowy w latach 90. Prowadzi w nim aptekę. Kobieta wpłaciła płockiej spółdzielni mieszkaniowej kilkadziesiąt tys. zł za wybudowanie chodnika do jej lokalu.
Czytaj także: Taksówka zderzyła się z tramwajem. To był tylko początek
Kobieta tłumaczy, że spółdzielnia nakazała jej budowę chodnika zgodnie z planem architektonicznym miasta. Na dowód tego w rozmowie z dziennikarzami "Interwencji" Polsatu pokazuje mapy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie to, że postanowiłam ten chodnik wybudować, zostałam zmuszona przez spółdzielnię, spółdzielnia mi przedstawiła kosztorys. Tu jest mapa, która została zaprojektowana przez głównych architektów miasta i na tej mapie jest narysowany mój chodnik i sąsiedni. Mam też protokół z przekazania chodnika, stanowiący dojście do apteki, z 1999 roku, podpisany przez dwóch inspektorów młodzieżowej spółdzielni mieszkaniowej - wyjaśnia kobieta.
Po 25 latach o chodniku przypomnieli sobie urzędnicy. Okazało się, że nie jest to teren spółdzielni, a miasta Płock. Od Pabiniak-Bęczkowskiej zażądano 25 tys zł. za korzystanie z pasa drogowego. Gdy kobieta nie zapłaciła, chodnik zlikwidowano. Za miesiąc użytkowania przestrzeni, płocki magistrat policzył 63 zł.
Czytaj także: Nowe logo Poznania. Sprawa trafiła do prokuratury
Spółdzielnia w Płocku broni się, że "chodnik miał być rozwiązaniem tymczasowym". W oświadczeniu przesłanym do redakcji "Interwencji" Polsatu władze spółdzielni twierdzą, że "zainteresowana miała pełną świadomość tego faktu".
(…) Chodnik ten został wykonany przez naszą Spółdzielnię na wniosek pani Pabiniak-Bęczkowskiej łącznie z inwestycją polegającą na wybudowaniu budynku mieszkalnego (…) Miało to być rozwiązanie tymczasowe, niemalże "na chwilę". Pełną świadomość tego faktu miała zainteresowana. (…) Twierdzenie Pani Bęczkowskiej, że to ona pokryła koszty położenia chodnika, nie są zgodne ze stanem faktycznym (…) - stwierdzili spółdzielcy.
Urzędnicy usunęli nawet sztuczną trawę
To jednak nie koniec kuriozalnych decyzji urzędników. Gdy właścicielka apteki położyła sztuczną trawę, aby ułatwić klientom dojście do lokalu, urzędnicy kazali ją usunąć.
Sztuczna trawa też nie może być. Ktoś musi wystąpić z wnioskiem i uzyskać zgodę - tłumaczy w rozmowie z "Interwencją" Tomasz Żulewski z Miejskiego Zarządu Dróg w Płocku.
Dlaczego urzędnicy teraz przypomnieli sobie o chodniku? Ponieważ ktoś doniósł o nieprawidłowości. Okazuje się, że część pieszych traktów prowadzących do okolicznych lokali usługowych jest legalna. Wśród nich nie ma jednak chodnika Pabiniak-Bęczkowskiej.