"Szkoła TVP" miała na celu wspieranie nauki dzieci i młodzieży podczas zawieszenia edukacji stacjonarnej w szkołach i przedszkolach. Program szybko stał się jednak obiektem krytyki i żartów ze względu na błędy prowadzących go nauczycieli. Widać było u nich ewidentny brak doświadczenia w pracy przed kamerą.
Wiadomo już, jak wyglądały kulisy owianego złą sławą programu. Szczegóły projektu zostały opisane w e-mailach, które wypłynęły ze skrzynki Michała Dworczyka. Autorką wiadomości była Justyna Orłowska, pełnomocnik Prezesa Rady Ministrów ds. GovTech i szefowa Centrum GovTech. Wynika z nich, że pomysł dodatkowych zdalnych lekcji w telewizji miał podsunąć premierowi znajomy z bankowych czasów.
Dwa tygodnie temu do PMM zgłosił się znajomy z bankowych czasów z pomysłem robienia jednocześnie lekcji w trzech telewizjach (TVP, TVN i Polsat). Szef zzadaniował mnie bym doprowadziła do tego - napisano w e-mailu.
Pierwotny pomysł zakładał realizację programu również w telewizjach komercyjnych. Podobno sprawa była już "dogadana", jednak w ostatniej chwili prezes Maciej Łopiński zrezygnował ze współpracy i internetowego formatu. Do projektu wytypowano grupę wykwalifikowanych nauczycieli, jednak według maili aż 90 procent z nich nie chciało współpracować z TVP.
Z mailów wynika, że Orłowska była świadoma niepowodzenia projektu już 4 kwietnia 2020 roku. Przyznała wtedy, że lekcje te "wyglądają, jak wyglądają". Według niej grupa nauczycieli wraz ze stacją TVN oraz Polsat chciały kontynuować projekt pod nazwą "Korki TV".
Stąd też te lekcje w TVP wyglądają, jak wyglądają - stwierdziła Orłowska w e-mailu.
Czytaj także: Rocznica śmierci Piotra Machalicy. Tak wygląda jego grób
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.