Zdjęcie zamieścił w sieci Adam Zbyryt, który prowadzi na Facebooku fanpage "Człowiek z Puszczy".
Stołówka wydry gustującej w szyjkach rakowych. W wielu miejscach, gdzie gatunki raków obcego pochodzenia są liczne (jak widoczne na zdjęciu północnoamerykańskie raki pręgowate), skorupiaki te stanowią bardzo ważną część diety wydr. Znalezisko z Puszczy Knyszyńskiej. Stawy koło Krasnego - podpisano fotografię.
Co prawda, głównym składnikiem diety wydr są ryby. Nawet umaszczenie tych zwierząt - brązowe z wierzchu i jasne od spodu - czyni je niemal niewidocznymi dla ofiar. Swoje menu wydry uzupełniają jednak właśnie o raki, żaby, gryzonie czy ptaki wodne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo...
Każdy dowód na obecność wydr cieszy okolicznych przyrodników, gdyż te drapieżniki są pod ścisłą ochroną. Co więcej, obserwacje ich zwyczajów nie należą do najłatwiejszych, gdyż bywają one aktywne głównie nocą, a płoszy je światło.
Nie ma powodów do radości
Internauci szybko zauważyli, że coś na obrazku się nie zgadza. To rak pręgowany, który nie jest rodzimym gatunkiem.
Dobrze, że wydra ma tyle jedzonka, ale skąd u nas ten rak pręgowany? - pyta pani Irena.
Autor zdjęcia odpowiedział jej, że dawno temu raki pręgowane wpuszczono do polskich wód, gdyż rodzima populacja raków znacznie spadła. Internauci zareagowali z entuzjazmem - chwalili wydrę za to, że swoją dietą przyczyniła się do eliminowania "inwazyjnego gatunku".
Do dyskusji w komentarzach został wywołany Rafał Maciaszek. To doktorant warszawskiej SGGW, który od lat zajmuje się gatunkami inwazyjnymi. Prowadzi serwis "Łowca Obcych".
To właśnie niedobrze. Zauważ wielkość szczypiec, jakie zostały pozostawione. To dorosłe osobniki. Eliminacja dorosłych raków ogranicza kontrolę rozwoju młodych osobników, których w efekcie jest więcej, natomiast wrodzony terytorializm wymusza na nich kolonizację nowych obszarów. Innymi słowy, gdy w populacji raków brakuje dorosłych osobników, to przeżywalność młodych jest większa i finalnie raków jest więcej - zauważył Rafał Maciaszek.
"Łowca Obcych" szybko skalkulował, że w czasie, kiedy naszych rodzimych raków szlachetnych pojawi się 200, to w analogicznym czasie raków pręgowanych przybędzie aż 1200.
Dlatego, jeśli przyroda nie otrzymuje pomocy ze strony człowieka, właściwie dąży do samozagłady w następstwie ingerencji człowieka, którą było wprowadzenie danego gatunku obcego - dodał Rafał Maciaszek.
Jeden z internautów spytał autora zdjęcia, czy wśród resztek po wydrzej uczcie znalazł jakieś ślady rodzimych osobników. Adam Zbyryt przyznał, że naszych lokalnych raków szlachetnych nigdzie nie zaobserwował.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.