Kierowca autobusu najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie - tak zdecydował warszawski sąd. Mężczyzna usłyszał już zarzuty i przyznał się do winy.
Czytaj także: Warszawa. Świadek nagrał wypadek autobusu
Śledczy ustalili, że kierowca był pod wpływem narkotyków. W jego kabinie, obok portfela, znaleziono woreczek, w którym znajdowała się amfetamina. Badania krwi wykazały, że stężenie tej substancji w organizmie kierowcy było bardzo wysokie.
Kierowca przyznał się do zarzutów, jednak nie był w stanie opisać, jak doszło do wypadku. Jak donosi RMF FM, w trakcie zeznań powiedział, że praktycznie nic nie pamięta, ponieważ "urwał mu się film".
Ujawniono także, że w przeciągu kilku ostatnich lat był aż 13 razy karany za wykroczenia drogowe. Wielokrotnie nie przestrzegał przepisów, nie stosował się do znaków i znacznie przekraczał dozwoloną prędkość. Miał także na pewien czas stracić prawo jazdy.
Trwa dochodzenie, które ma wyjaśnić, jak doszło do tego, że został kierowcą miejskiego autobusu. Uprawnienia do wykonywania swojego zawodu dostał w kwietniu 2019 roku, a posadę otrzymał zaledwie miesiąc później, nie mając żadnego doświadczenia,
Do wypadku doszło 25 czerwca w Warszawie na trasie S8. Autobus linii 186 nagle wjechał w barierki i spadł na Wisłostradę. Jedna osoba zginęła, a kilkanaście zostało rannych. Kierowcy autobusu grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.