Do tragedii doszło w Nowy Rok w Kaliszu. Na jednej z ulic rozpędzone bmw uderzyło czołowo w volkswagena golfa, którym podróżowała rodzina spod Ostrowa Wielkopolskiego - 14-letni Mateusz, 15-letni i Piotr i ich rodzice, Małgorzata i Mateusz.
14-latek zmarł w potwornym wypadku
Wypadek był bardzo poważny. Obrażenia odniosła cała rodzina, jednak największe 14-latek, który doznał rozległego urazu czaszkowo-mózgowego. Mimo heroicznej walki lekarzy chłopak po kilku godzinach zmarł w szpitalu.
Reszta rodzina także musiała być hospitalizowana. Mama Mateusza z licznymi złamaniami i urazem kręgosłupa trafiła na oddział neurochirurgiczny, a jej mąż i drugi syn na chirurgię. Poważnych obrażeń nie odniósł jedynie kierowca bmw.
Lokalny biznesmen pod wpływem alkoholu i narkotyków
Jak się okazało, za kierownicą bmw siedział lokalny biznesmen, instruktor i właściciel szkoły nauki jazdy Mateusz J. 42-latek w chwili zdarzenia był nietrzeźwy. W jego organizmie odkryto prawie 2,5 promila alkoholu i kokainę w stężeniu odpowiadającym 0,5 promila alkoholu.
Przed samym wypadkiem kierowca jechał z prędkością ponad 160 km/h. Jak stwierdził biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków komunikacyjnych, całkowitą winę za spowodowanie wypadku ponosił kierowca BMW. Biegły ustalił, że wykonywał on ruchy wskazujące na utratę panowania nad pojazdem.
Mateusz J. usłyszał prokuratorskie zarzuty o umyślne kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości i spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności.
Rodzice ofiary: "To zabójca"
We wrześniu, dokładnie w dniu, w którym tragicznie zmarły Mateusz skończyłby 15 lat, ruszył proces. W piątek w Sądzie Rejonowym w Kaliszu odbyła się kolejna rozprawa. Rodzice ofiary wyznali po niej, że uważają Mateusza J. za zabójcę.
Bo jeżeli ktoś siada za kierownicą samochodu pod wpływem alkoholu i narkotyków, to jest zabójcą - powiedzieli w rozmowie z PAP.
Dodali, że nie przyjmują przeprosin, które oskarżony złożył przed sądem. Według nich Mateuszowi J. chodziło jedynie o uniknięcie surowej kary. - Naszym zdaniem to było nieszczere. Nie potrafię nawet patrzeć na tego człowieka. Liczymy na najwyższą karę dla niego – stwierdziła matka zmarłego chłopca.
Adwokaci reprezentujący rodziców stwierdzili poza salą rozpraw, że oskarżony powinien usłyszeć zarzut usiłowania zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Obrońca oskarżonego z kolei poinformował, że "biegły z zakresu mechaniki samochodowej stwierdził, że przyczyną wystąpienia skutku śmiertelnego mogły być niezapięte przez chłopców pasy".
Oskarżony nadal jest w areszcie. Na poczet grożącej mu nawiązki na rzecz pokrzywdzonych i ewentualnych kosztów mieszkania zabezpieczono majątek podejrzanego, w postaci przymusowej hipoteki, do kwoty ćwierć miliona złotych na nieruchomości. Sprawa została odroczona do grudnia.