Coraz częściej starsi uczniowie i uczennice rezygnują z udziału w lekcjach religii. W samej Łodzi na religię nie chodzi ponad 80 procent licealistów i uczniów szkół średnich. Temat jest gorący także w samorządach. W wielu miastach pojawiają się głosy radnych o nieopłacalności finansowania religii i chęci wyprowadzeniu jej do salek katechetycznych.
O zdanie na temat obecności religii w szkołach "Gazeta Wyborcza" postanowiła zapytać samych księży. Ich odpowiedzi mogą zaskakiwać.
Największym błędem jest to, że każdy ksiądz musi być katechetą. Każdy, kto ukończył seminarium duchowne, ma do tego uprawnienia. Czy chce czy nie chce, idzie do szkoły, do której skieruje go proboszczy - żali się jeden z krakowskich katechetów w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Co jeszcze trapi katechetów w związku z wykonywaną przez nich pracą? Czasem po prostu fakt, że bez względu na swoje predyspozycje muszą podejmować się pracy w szkole. Z kolei ci, którzy mają dobry kontakt z młodzieżą skarżą się na zazdrość innych nauczycieli. Jeden z katechetów na łamach GW mówi wprost:
W pokojach nauczycielskich panuje frustracja, a w gronie pedagogicznym katecheta jest na samym końcu łańcucha pokarmowego. Zwłaszcza starzy nauczyciele dają mu odczuć, że jego przedmiot jest mało ważny, więc jako nauczyciel jest kimś gorszego sortu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Katecheci mówią też wprost, że dwóch godzin religii do tego usytuowanych w środku planu lekcji najbardziej broni Episkopat. Sugerują też, że nawet wierzący uczniowie czasem rezygnują z udziału w lekcjach religii, bo zwyczajnie jest jej za dużo. Jeden z rozmówców GW prognozuje, że: "To będzie ewolucja, która już sama się zaczyna", bo do prowadzenia dwóch lekcji religii zwyczajnie brakuje księży.
Jest coraz mniej katechetów i diecezje coraz częściej zmuszone są wydawać zgody na jedną religię w tygodniu - tłumaczy jeden z katechetów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.