We wtorek 7 marca sąd zadecydował, że Robert B. oraz jego pomocnicy nie mieli prawa używać siły wobec kobiet protestujących przed kościołem św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w dniu 25 października 2020 roku.
Okoliczności zdarzenia
Tego dnia dobywał się tam strajk kobiet wywołany decyzją Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku, która dotyczyła aborcji. Wówczas Narodowcy blokowali wejście do świątyni. W kilku przypadkach doszło do szarpali, a niektóre kobiety siłą były usuwane przez nich.
Wtedy Katarzyna Augustynek została zepchnięta ze schodów po tym, jak wychodziła z kościoła po mszy. Kobieta na ramieniu miała zawieszoną torbę z tęczowym elementem. Wówczas narodowcy zaczęli wyrywać jej tę torbę i zerwali chustkę z tęczową flagą i napisem "Polskie Babcie". Robert B. sam zwinął chustkę w kulkę i wyrzucił ją w tłum. W pewnym momencie Babcia Kasia upadła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Decyzja sądu
Za użycie siły wobec kobiet niezgadzających się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego Robert B. został skazany na rok prac społecznych i 10 tys. nawiązki dla Katarzyny Augustynek
Z informacji przekazanych przez "Gazetę Wyborczą" wynika, że podczas ogłaszania wyroku na sali obecni byli Katarzyna Augustynek i jej pełnomocnik mecenas Jerzy Jurek. Robert B. nie stawił się na rozprawie.
- Oskarżony twierdził, że bronił kościoła, ale w ocenie sądu twierdzenia te nie znajdują aprobaty w świetle polskiego porządku prawnego. Oskarżony sam sobie określił, co jest zgodne z prawem, a co nie jest zgodne z prawem. (...) To nie oskarżony ma decydować, co jest boskie i co podoba się Bogu, oskarżony ma przestrzegać praw do przestrzegania porządku - mówiła sędzia Małgorzata Drewin.
Nagrania wideo
W sprawie ważną rolę odegrały również nagrania wideo, na których wyraźnie widać, jak dwaj mężczyźni ruszają na "Babcię Kasię" i zrzucają ją ze schodów.
W uzasadnieniu, sędzia zaznaczyła, że "do ochrony prawnej powołane są organy sprawiedliwości, a porządek publiczny zapewnia policja, a nie samozwańcza grupa".
- Nie może być tak, że jedna osoba odwołując się do upoważnienia przez proboszcza parafii św. Krzyża, staje się strażnikiem ładu i porządku publicznego. Pojawia się pytanie: jakiego ładu i porządku? Na pewno nie tego określonego w przepisach Kodeksu karnego - kontynuowała Małgorzata Drewin.
Czytaj również: Aktywiści znów w akcji. Na obraz poleciał syrop klonowy
Sędzia odwołała się również do słów Robert B, w których to mówił o wierzących i niewierzących, powołując się na Konstytucje. Małgorzata Drewin podkreśliła, że w ten sposób oskarżony sam podzielił osoby na te, które mogą wejść do kościoła, a które nie.
- To było poza refleksją, przypisał sobie absolutne prawa, kto zasługuje, a kto nie zasługuje, to pierwszy przyczynek do podzielenia społeczeństwa, na "naszych" i "innych". Takie podziały miały miejsce już w Europie, zaczęły się we Włoszech w latach 20. XX wieku, przeszły do Berlina. Po II wojnie światowej właśnie przez te podziały narody zgodnie zdecydowały o ochronie praw dla każdego człowieka - mówiła sędzia.
W sądzie prowadzona jest jeszcze jedna sprawa przeciwko Robertowi B., który to 25 października 2020 roku miał zrzucić ze schodów kościoła także drugą aktywistkę - Angelikę Domańską.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.