Dziennikarze portalu "Weed Week" skontaktowali się ze schorowanym emerytem, któremu grozi więzienie za leczenie się medyczną marihuaną. Pan Ryszard cierpi na zwyrodnienie kręgosłupa i niewydolność oddechową. Ma ogromne problemy z chodzeniem, porusza się jedynie za pomocą balkonika.
Czytaj także: Wyszedł z mieszkania i nie wrócił. Policja prosi o pomoc
Uprawiał medyczną marihuanę, może trafić do więzienia
Konwencjonalne leczenie źle wpływało na jego organizm, dlatego 70-latek sięgnął po medyczną marihuanę już wiele lat temu, gdy mieszkał za granicą. W naszym kraju jednak konopie medyczne są trudno dostępne, a w dodatku bardzo drogie. Leczenie konopiami z apteki kosztowało mężczyznę około 1500-2000 zł miesięcznie.
Pan Ryszard mieszka samotnie w starym, drewnianym domu na Podkarpaciu. Nie ma w Polsce bliskiej rodziny, a jego emerytura wynosi równe 700 zł. Mężczyzny zwyczajnie nie stać, by kontynuować leczenie. Postanowił więc zacząć uprawiać konopie na własną rękę.
Mam takie schorzenia, że dzięki marihuanie potrafię normalnie jako tako funkcjonować. Oddychać, jeść i robić to co muszę. Mogę to zastąpić na krótki czas chemią, ale wtedy pogarsza się mój stan zdrowia. Mój organizm tak na chemię nie reaguje, a marihuana nie ma żadnych ubocznych skutków - powiedział w rozmowie z "Weed Week".
70-latek mieszka z dala od miasta, więc miał dogodne warunki, by zacząć uprawę. W przydomowym ogródku zasiał odmiany, z których korzystanie dawało mu ulgę w bólu, pozwalało lepiej oddychać, a schorowanym narządom normalnie funkcjonować. Niestety, komuś się to nie spodobało.
Donos i nalot policji
Pewnego dnia na pobliski komisariat wpłynęło zawiadomienie, że Pan Ryszard może być w posiadaniu nielegalnych substancji. Funkcjonariusze zrobili nalot na jego posesję, gdzie znaleźli krzaki i susz konopi indyjskiej. 70-latkowi grozi teraz do 3 lat pozbawienia wolności.
Dla mnie to jest po prostu kara śmierci - powiedział mężczyzna zapytany o możliwe pobyt w więzieniu. - Jak nie umrę z głodu, to z innego powodu. Nie potrafię funkcjonować inaczej, bez leków - dodał.
Biegli uznali, że pan Ryszard jest uzależniony. Opinia miała zostać wydana bez rozmowy z mężczyzną czy dodatkowych badań. Rozprawa została odroczona. - Co mi zostało. Próbuję po prostu przetrwać jakoś - powiedział pan Ryszard po rozprawie sądowej.
Mężczyzna został pozbawiony swojego lekarstwa, które pozwalało mu w miarę normalnie żyć. Zbliża się zima, a Pan Ryszard nie będzie w stanie nawet samodzielnie odśnieżyć podwórka. W dodatku będzie musiał opłacić badanie, które ma ustalić, czy jest zdolny do prowadzenia pojazdów, gdyż jak podaje "Weed Week", sąd chce odebrać mu tę możliwość. Znajomi mężczyzny zorganizowali dla niego zbiórkę w sieci.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.