Na forach internetowych pojawiają się liczne oferty zakupu muchomora czerwonego. To silnie trujący i niejadalny grzyb, który oddziałuje na układ nerwowy. Jego spożycie może być śmiertelnie niebezpieczne dla zdrowia.
Ile kosztuje muchomor czerwony? Ceny zaczynają się od 60 zł za kg w postaci świeżej i 600 zł za kg w postaci suszonej. Różnią się w zależności od regionu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
1000 zł za kilogram muchomorów czerwonych. "Oczywiście żadnych papierów"
Redakcja o2.pl skontaktowała się z handlarzami oferującymi muchomory w internecie. Jeden z nich mówi, że "zainteresowanie jest spore" i że "jest wiele grup, które zajmują się wyrobami z muchomorów". Sprzedaje je, jak twierdzi, głównie na "maści na stawy". Ale wie, że "ludzie próbują tych grzybów".
Czy działają bezpośrednio? Nie wiem, nie wdaję się w to. Słyszałem, że z suszu robi się proszek i ludzie to spożywają. Ma to ponoć działanie kojące. Przy większej ilości dochodzi do halucynacji - mówi.
Obecny w muchomorach czerwonych muscymol rzeczywiście może wykazywać właściwości kojące, ale jego działanie jest nieprzewidywalne i na pewno nie jest to bezpieczny sposób szukania relaksu i uspokojenia.
Inny rozmówca o2.pl zaproponował, że "sprowadzi" muchomory czerwone z Ukrainy. Nie chciał powiedzieć, jaką drogą. Dodał, że do zamówienia nie da "żadnych papierów". O muchomorach czerwonych powiedział, że wykorzystuje się je "do medycyny i różnych takich". - Nie będę się wdawał w szczegóły - oznajmił.
Za kilogram chcę 1000 zł, ale można negocjować. Jestem w stanie przesłać 5 kg. Oczywiście żadnych papierów. Transport po mojej stronie - mówi nasz rozmówca.
Podkreślmy, że konwencjonalna medycyna zachodnia nie wykorzystuje preparatów z muchomora czerwonego. Przyczyną jest wysoka toksyczność grzyba. Preparaty takie (np. maści i balsamy) wykorzystywane są w tzw. medycynie alternatywnej, ale nie są one poddawane tak rygorystycznym testom jak w medycynie konwencjonalnej, w związku z czym nie można ich uznać ani za w pełni skuteczne, ani za bezpieczne.
Muchomor w mazidłach. "W mikrodawkach nietrujący"
Produkty oparte na muchomorze czerwonym wprowadziła firma Molpharma. Jej szefem jest Marcin Mól. W rozmowie z o2.pl Mól stwierdza, że jego firma "jako pierwsza rozpoczęła badania dotyczące wpływu substancji izolowanych z muchomora czerwonego" na leczenie chorób neurodegeneracyjnych. Dodajmy, że takie działanie nie zostało nigdzie potwierdzone naukowo.
W ofercie firmy są m.in. "mazidła z ekstraktem z muchomora czerwonego", adresowane m.in. do "sportowców, osób aktywnych i starszych".
Zajmujemy się badaniami dotyczącymi wpływu grzyba na układ nerwowy, a także wytwarzamy preparaty dermatologiczne na bazie muchomora czerwonego. Zwiększamy świadomość dotyczącą tego grzyba w Polsce. To jest grzyb niejadalny, ale w określonych mikrodawkach nietrujący. Wpływa na neurotransmisję i receptory GABA, może przynieść pozytywne skutki m.in. w leczeniu wielu chorób neurologicznych i neurodegeneracyjnych w tym leczeniu uzależnień - utrzymuje właściciel Molpharmy.
Jednocześnie Mól zaznacza, że "nie jest po to, aby oceniać, czy spożycie muchomora jest dobre, czy nie". Podkreśla, że "zbieranie tego grzyba w Polsce nie jest nielegalne, bo nie jest to grzyb objęty ochroną gatunkową".
Szef GIS: "Żaden produkt nie ma wymaganej rejestracji"
O komentarz do sprawy poprosiliśmy dr. Pawła Grzesiowskiego, szefa Głównego Inspektoratu Sanitarnego (GIS). - Produkty oparte na muchomorach czerwonych w chwili obecnej nie mają jednoznacznej prawnej kwalifikacji. Grzyby te są uznane za niejadalne, w związku z tym nie są dopuszczone do obrotu jako żywność. Jeżeli przyjmiemy wersję podmiotów, które sprzedają te produkty, że mają one działanie lecznicze, to muszą zgodnie z polskimi przepisami przejść odpowiednie badania i być zarejestrowane jako produkt leczniczy albo wyrób medyczny pochodzenia roślinnego - mówi.
Na ten moment żaden taki produkt nie ma wymaganej rejestracji, a więc handel takimi produktami nie może być uznany za legalny. Jeśli substancje w nich zawarte mają jakieś działanie lecznicze, powinny przejść badania i określoną procedurę kontrolną, a następnie po dopuszczeniu do obrotu mogłyby być dostępne na receptę, np. na wzór marihuany leczniczej - mówi wprost szef GIS w rozmowie z o2.pl.
Dr Grzesiowski podkreśla, że "może wywoływać halucynacje i inne zaburzenia psychoaktywne, ale przy przedawkowaniu może dojść nawet do zatrzymania akcji serca". Jeżeli zaś chodzi o sprzedaż grzybów, to jest to temat "problematyczny".
W tym kontekście sprzedaż tych grzybów powinna być traktowana jak nowe dopalacze. Nie ma żadnej państwowej kontroli produktów opartych na muchomorze czerwonym. W niektórych grzybach są składniki, które zostały uznane za substancje psychoaktywne i są zakazane jak psylocybina oraz muscymol. Muchomory czerwone (Amanita mucinaria) zawierają kwas ibotenowy, który również ma właściwości psychoaktywne, ale w chwili obecnej nie figuruje na liście substancji zakazanych - zauważa lekarz.
Szef sanepidu wprost mówi, że jeśli potwierdzą się doniesienia o zwiększonym obrocie tymi produktami, zostanie zainicjowana prawna procedura uznania ich za "nowe dopalacze". - Po wpisaniu tej substancji na listę środków psychoaktywnych sprzedaż tego typu produktów będzie nielegalna - tłumaczy dr Grzesiowski.
Należy podkreślić, że pozyskiwanie jakichkolwiek substancji z nieznanego źródła jest niebezpieczne. Tam może znajdować się wszystko. Nie mając żadnej kontroli nad producentami i dystrybutorami, możemy być narażeni na zatrucia, bo produkty mogą zawierać toksyczne domieszki czy zanieczyszczenia, co może być szkodliwe dla zdrowia, a nawet niebezpieczne dla życia - uważa szef GIS.
GIS przyjrzy się sprawie. Będzie reakcja?
GIS zapowiada, że bliżej przyjrzy się sprawie. - Będziemy analizować w najbliższych tygodniach rynek handlu muchomorami czerwonymi i produktami z nich wytwarzanymi - mówi dr Paweł Grzesiowski.
Na rynku cały czas pojawiają się nowe tzw. prekursory, czyli nowe dopalacze, które po przeprowadzeniu odpowiednich badań i opinii ekspertów wpisujemy na listę substancji zakazanych. Tak może być i tym razem - kończy dr Paweł Grzesiowski.
Ścieżka od rozpoczęcia procedury kontrolnej do zakazu sprzedaży może potrwać od 3 do 6 miesięcy.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl