Przez wiele miesięcy Rosja często angażowała do walki osadzonych, ponieważ śmierć więźniów nie wywołuje w rosyjskim społeczeństwie takiej niechęci, jak w przypadku strat z szeregów zawodowych rosyjskich żołnierzy lub poborowych. Dla więźniów jest to z kolei idealna okazja na ucieczkę.
Problem więźniów był taki, że byli oni wysyłani na pierwszą linię frontu, bez odpowiedniego wyszkolenia oraz przede wszystkim wyposażenia. Zasada w kontrakcie była prosta. Jeśli przez sześć miesięcy uda im się przeżyć, to będą wolni i nie będą musieli wracać do więzienia.
Wielu więźniów zginęło, a ci którzy przeżyli, albo popełniają teraz kolejne przestępstwa, albo są niepełnosprawni do końca życia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Anton Heraszczenko, doradca ukraińskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, udostępnił w mediach społecznościowych nagranie, które przedstawia rosyjskiego więźnia, który poszedł na wojnę w Ukrainie. Na froncie stracił obie nogi.
Życie wagnerowca po wojnie
"Bohaterem" nagrania jest 49-letni Wiaczesław Kolesow, który został skazany na rosyjskie więzienie za kradzież. W zeszłym roku Jewgenij Prigożin przyszedł do ich więzienia i zabrał część ludzi na wojnę.
Jedziecie tam tylko po to, żeby umrzeć - ostrzegał były szef grupy Wagnera. Mimo to lista chętnych do walki była ogromna.
Kolesow stracił w czasie wojny obie nogi i teraz do swojego mieszkania musi wspinać się po schodach, używając rąk. Z pieniędzy, które otrzymał od grupy Wagnera, stać go było tylko na wynajęcie mieszkania bez windy.
Typowa historia rosyjskiego mięsa armatniego - podkreśla Anton Heraszczenko.
Sam "żołnierz" nie ma co liczyć na pomoc rodziny, bowiem po raz pierwszy do więzienia trafił w 1998 roku, a jego ówczesna żona odeszła od niego i zabrała syna.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.