Początek tej historii miał miejsce w styczniu 2020 roku. Jak wynika z ustaleń Sądu Rejonowego w Łodzi, mieszkanka jednego z wieżowców około 9 rano wyszła wynieść śmieci. Krótko po wyjściu z klatki poślizgnęła się na "mokrej, pokrytej gołoledzią i nieposypanej piaskiem lub solą nawierzchni" i upadła na lewe biodro.
Na pomoc kobiecie ruszyło dwóch przypadkowych przechodniów, z pomocą których kobiecie udało się wrócić do zlokalizowanego na pierwszym piętrze mieszkania i wezwać pogotowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta trafiła do szpitala, jednak dwa miesiące później zabieg powtórzono, bo kości nie zrosły się prawidłowo. W rezultacie, w wyniku wypadku pacjentka przez kilka miesięcy przyjmowała leki. Nie wróciła też do pracy zawodowej.
Jak podaje Express Ilustrowany: "Zdaniem biegłych, którzy na zlecenie sądu oceniali stan jej zdrowia po wypadku uraz doprowadził u łodzianki do trwałego 6 proc. uszczerbku na zdrowiu".
Zeznający w sprawie dozorca przekonywał, że kobieta potknęła się o krawężnik, a nie upadła na śliskiej nawierzchni. Sąd jednak podważył te zeznania i obarczył winą spółkę odpowiedzialną za utrzymanie terenu wokół bloku w odpowiednim stanie.
Z ustaleń biegłych wynika, że dozorca zbyt późno wysypał piasek i sól, aby te zabezpieczenia mogły spełnić swoją rolę na oblodzonej powierzchni. Zdaniem biegłych te zabezpieczenia działają po dwóch - trzech godzinach od zastosowania.
Teraz kobieta otrzyma 18 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Spółka musi także pokryć koszty leczenia w kwocie 1400 złotych. Wyrok w sprawie nie jest prawomocny,
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.