Bloger znany jest z tego, że pokazuje absurdy i luki w systemach bezpieczeństwa służb specjalnych, czyli organizacji, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo całego naszego państwa. To on ujawnił jako pierwszy - wykorzystując dostępne w świetle prawa metody - listę obiektów należących do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Warszawie.
Czytaj też: Jak znaleźć mieszkanie ABW? Zapytać w urzędzie
W październiku autor strony "Służby i obywatel" dwukrotnie odwiedził stację w Chomotowie. To stacja łączności ale także nasłuchu radioelektronicznego. Odpowiada za łączność i rozpoznanie spektrum elektromagnetycznego. Innymi słowy - dzięki tego rodzaju stacjom można np. przechwytywać łączność i komunikację wroga. To element systemu bezpieczeństwa państwa.
Zaś jako taki element, stacja powinna być szczególnie chroniona przez siły zbrojne. Ale tak się nie stało. Autor strony - Zbigniew - dwukrotnie wszedł na teren stacji. Tak opisywał pierwszą z wizyt na swojej stronie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Około 16 byłem na miejscu. Uznałem, że zanim zacznę robić zdjęcia powiadomię ochronę obiektu. Zadzwoniłem domofonem. Jedyną reakcją było otwarcie się furtki. Wszedłem na położony pomiędzy dwoma rzędami płotów dziedziniec i czekałem aż ktoś podejdzie. Minęło kilkadziesiąt sekund i nic się nie działo. Cała sytuacja była co najmniej dziwna. Dopiero w momencie gdy wyciągnąłem komórkę i pstryknąłem kilka fotek z dziedzińca, pojawił się strażnik i ze sporymi pretensjami wyprosił mnie poza teren - relacjonował.
Druga jego wizyta w stacji miała miejsce dwa tygodnie po pierwszej. Chciał, jak przekonuje, sprawdzić, czy pierwsze odwiedziny niezapowiedzianego gościa zmieniły coś w systemie ochrony obiektu, czy nadal można na pole antenowe wejść "z ulicy" i bez większych przeszkód. Także ta wizyta się "udała" - znów wszedł za ogrodzenie stacji.
Funkcjonariusz ochrony nie zareagował, gdy na teren stacji wszedł cywil. Dopiero po pewnym czasie - nie wchodząc do budynków stacji - bloger opuścił jej teren. Znowu nie niepokojony przez ochronę obiektu. Zrobił także kilka zdjęć anten i budynków, które - po zanonimizowaniu szczegółów dotyczących ochrony, np. układu kamer - opublikował na swojej stronie.
Przeszukanie i zajęcie nośników
Niedawno do mieszkania pana Zbigniewa weszła Żandarmeria Wojskowa. Funkcjonariusze dokonali przeszukania mieszkania i garażu, zabezpieczono także nośniki danych.
Nie mam nawet statusu świadka. Zrobili przeszukanie i teraz pewnie zastanawiają się, co zrobić z tymi kilkoma zdjęciami - mówi w rozmowie z o2.pl autor strony.
Pokazuje także postanowienie Wydziału ds. Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie, na mocy którego dokonano przeszukania. Z pisma jasno wynika, że szef SWW, gen. bryg. Marek Łapiński poinformował prokuraturę o możliwości ujawnienia przez p. Zbigniewa "informacji niejawnych" poprzez publikację zdjęć z obiektu.
Autor twierdzi, że po przeszukaniu udał się do ŻW. Usłyszał tam, że Żandarmeria mogłaby nawet oddać mu zatrzymane nośniki danych, jednak te zostały przekazane do Służby Wywiadu Wojskowego celem "weryfikacji". Pan Zbigniew podsumowuje z żalem, że dla SWW ważniejsze, niż wskazanie luki w ochronie istotnego obiektu stało się zrzucenie na kogoś odpowiedzialności. W tym przypadku - na niego.
W tej sprawie wysłaliśmy zapytania do Żandarmerii Wojskowej i Służy Wywiadu Wojskowego. Odpowiedź SWW była wymijająca: służba zasłoniła się Ustawą o SKW i SWW, i tajemnicą, wynikającą z Ustawy o ochronie informacji niejawnych.
Mając powyższe na uwadze, stwierdzić należy, iż nie jest możliwe udzielenie przez Służbę Wywiadu Wojskowego informacji, o których mowa w przedmiotowym zapytaniu prasowym - odpisało m.in. SWW.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.