Ukraińcy mają powód do radości. W sobotę 29 października do domów wróciły 52 osoby, przetrzymywane w rosyjskiej niewoli. Jak donosi "Belsat", wśród wyzwolonych jeńców jest 12 żołnierzy Gwardii Narodowej, 8 pograniczników, 9 żołnierzy obrony terytorialnej, 18 marynarzy, 3 wojskowych Sił Zbrojnych Ukrainy i 2 cywilów.
Płaci za rosyjskich jeńców. Stawki wzrosły
Kiedy ta optymistyczna informacja obiegła ukraińskie media, dziennikarz Wolodymyr Żółkin pochwalił się na Telegramie swoim wkładem w sukces. Jak wyjaśnił w opublikowanym poście, część ukraińskich jeńców mogła zostać wykupiona dzięki zapoczątkowanej przez niego inicjatywie.
Żółkin założył tzw. fundusz wymiany, którego celem jest zachęcanie żołnierzy do brania jeńców z frontu. Ukraińcy otrzymują pieniądze za każdego więźnia wojennego, a kwota uzależniona jest przede wszystkim od jego stopnia wojskowego. Rosjanie następnie są wymieniani na więzionych obrońców.
Dziennikarz zdradził nawet swój cennik. W ostatnim czasie podniósł stawki, by przyspieszyć powrót jego rodaków do domu. Okazuje się, że najwięcej oferuje za kadrowców, ponieważ w głównej mierze właśnie Czeczeńcy wykupują swoich ludzi. Najmniej z kolei płaci za separatystów z Donbas, których losem Rosjanie nieszczególnie się interesują.
Za kadyrowców Żółkin płaci 700 dolarów, za operatorów i Afgańczyków z firm najemniczych – 600 dolarów. Starsi oficerowie i operatorzy sił specjalnych są według niego warci 500 dolarów, a młodsi oficerowie o 100 dolarów mniej. Za byłych więźniów szeregowych, sierżantów i chorążych Żółkin oferuje 300 dolarów, a 200 dolarów za żołnierzy tzw. DRL i ŁRL.
Jednocześnie dziennikarz podkreśla, że to nie pieniądze powinny motywować ukraińskich żołnierzy do brania jeńców, a chęć pomocy ich więzionym przez najeźdźców rodakom. Zapłata ma być jedynie wynagrodzeniem za poniesione ryzyko.