Tysiące ochotników z całego świata przyłączyły się już do działań wojennych w Ukrainie. Nie wiedzą, kiedy i czy w ogóle wrócą do domu. Niektórzy nie mają żadnego przeszkolenia wojskowego, inni to weterani. Jak podaje "Reuters", tych pierwszych doświadczeni żołnierze nazywają "łowcami kul" lub "turystami wojennymi". Władze niektórych państw apelują, by osoby bez przeszkolenia wojskowego nie zgłaszały się do udziału w wojnie.
Wszyscy ochotnicy z zagranicy podpisują kontrakt z rządem Ukrainy. Następnie są przydzielani do grup szkoleniowych, w których oceniane jest ich doświadczenie zawodowe. Chętnych do wstąpienia do Międzynarodowej Obrony Terytorialnej jest mnóstwo.
Jak podał Wołodymyr Zełenski, do ukraińskiej administracji zgłosiło się dotąd w tej sprawie aż 16 tys. osób. Wśród nich są obywatele Wielkiej Brytanii, Finlandii, Afganistanu, Iraku a nawet Jamajki i Kolumbii. Nie wiadomo jednak, ilu z nich trafiło na front. Punkt obsługi ochotników działa we Lwowie.
Wśród ochotników znalazł się Fin, którego jedynym uzasadnieniem chęci walki miały być słowa: "Po prostu chcę zabijać Rosjan", o czym opowiedział w rozmowie z agencją "Reuters" 29-letni Michael Ferkol.
Ukrainiec mieszkający w Wielkiej Brytanii: "Nie wiem, czy w ogóle wrócę do Londynu"
Swoją historią w rozmowie z "The Guardian" podzielił się także Igor Gawryłko. Przez lata mieszkał w Londynie, już od 1996 roku, jednak ma pochodzenie ukraińskie. Gdy pierwsze bomby spadły tuż za naszą wschodnią granicą, Igor chwycił za telefon i zadzwonił do szefa. "Mój ukraiński dziadek walczył przeciwko Armii Czerwonej i nazistom podczas drugiej wojny światowej. Teraz moja kolej na pomoc" - miał powiedzieć.
Gawryłko i jego rodzina pochodzą z Iwano-Frankiwska. Mężczyzna zorganizował ucieczkę do Polski matce, siostrze i czteroletniej siostrzenicy. Jego 74-letni ojciec Bogdan odmówił wyjazdu. Teraz Igor zostanie w Ukrainie, by walczyć. Nie wie jednak na jak długo i czy w ogóle uda mu się wrócić.
Mój plan jest taki, że nie ma planu - mówi Gawryłko w rozmowie z "The Guardian".
Ukraina jest w środku Europy. Zachód ciągnie w jedną stronę, Moskwa w drugą. Ukraina, kraje bałtyckie, Polska i Mołdawia są na liście Putina - ocenił mężczyzna.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.