Linie obronne Rosjan w Ukrainie są naprawdę bardzo solidne. Agresor miał niemal rok, by przygotować się do obrony pozycji w Donbasie, Ługańsku oraz okolicach Krymu. Siły Zbrojne Ukrainy prą przed siebie, ale nie ma przełomu w walkach, a Rosjanie bronią się zaciekle. I choć tempo działań wojennych przygasło, na froncie nadal się dzieje.
Czytaj także: Grupa Wagnera znów miesza. Tylko krok od wojny domowej
Ukraińcy pokazali właśnie przejęty od najemników z Grupy Wagnera bunkier w okolicach Bachmutu. Ten wykonano w ramach całego systemu umocnień i był schronieniem dla najemników w trakcie zażartych walk o miasto od końca 2022 roku do wiosny obecnego. Wagnerowcy w maju odtrąbili sukces, ale dziś Bachmut znów jest w rękach Ukraińców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uwagę zwraca to, a jaką starannością i dokładnością wykonano bunkier. Ściany wzmocniono drewnianymi drągami, a także płytami OSB. Jest prąd i jest sucho, bo podłogę utwardzono. Są prycze, drabinki i półki na rzeczy osobiste. Ba, znalazł się nawet lep ma muchy, by nie przeszkadzały żołnierzom. To robi naprawdę duże wrażenie.
Rosyjscy najemnicy to jednak fachowcy i o typowej dla armii Władimira Putina prowizorce nie ma tu mowy. Panuje również nieoczekiwany porządek, co świadczy jak najlepiej o oddziale Jewgienija Prigożyna. PMC Wagner walczył w Bachmucie z sukcesami, choć stracił bardzo dużo żołnierzy i musiał się wycofać.
W Ukrainie szybko stało się jasne, że dowódcy i sam Jewgienij Prigożyn nie liczą się z życiem bojowników i mają ich za nic. Sławę zyskała taktyka "burzy mięsa", o której opowiadali schwytani przez SZU najemnicy Grupy Wagnera. Przez takie działania Ukraińcy musieli się cofać i sami ponieśli duże straty. Na czym polegała?
Żołnierzy śle się do walki, by osłabiali siły ukraińskie. Część zgrupowania zostaje zniszczona, inni ludzie są ranni, ale szturm trwa. Do boju posyłana jest kolejna z burz, aż do skutku i wygranej. Ten, kto się cofnie, może zostać zabity przez dowódcę, który stoi za jego plecami. To z kolei nazwano "zerowaniem", które było obowiązkiem oficerów.
Żołnierze szybko zorientowali się, że zewsząd czeka ich w szeregach wagnerowców śmierć. I że nic nie znaczą dla szefów. "Słyszeliśmy to w kółko" - przyznał jeden z nich. Dopiero bunt i marsz na Moskwę oznaczał całkowite wycofanie z frontu Grupy Wagnera. Jewgienij Prigożyn popadł w niełaskę, ale nadal trzyma twardą ręką swój oddział.
Ale odgraża się, że wróci do walki ze swoimi ludźmi. I jeśli tak się faktycznie stanie, to będzie zła wiadomość dla obrońców Ukrainy. To jest pewne.