– Ciężko się odnaleźć. I to nie jest tak, że czas leczy rany, bo jest coraz gorzej, tęsknota jest coraz większa – powiedziała pani Małgorzata, matka zamordowanych chłopców, gdy w sierpniu ubiegłego roku zdecydowała się opowiedzieć swoją historię w programie "Uwaga! TVN".
9 marca 2022 r. kobieta nie mogła opiekować się swoimi synami. Jej czwarte dziecko – córka Oliwia – zachorowała na białaczkę. Matka przebywała z dziewczynką w szpitalu w Warszawie. Chłopcami miał się opiekować Radosław K. - partner pani Małgorzaty i ojciec najmłodszego z chłopców.
Gdy kobieta walczyła o życie córki chorej na raka, otrzymała niepokojące wieści. Zadzwoniła do niej dziewczyna 17-letniego Piotra, mówiąc, że nie może się z nim skontaktować. Pani Małgorzata natychmiast chwyciła za telefon, ale chłopcy nie odbierali. Dowiedziała się też, że nie zjawili się w szkole.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ciała dzieci w kałuży krwi
Początkowo podejrzewano, że chłopcy mogli zatruć się tlenkiem węgla. Prawda okazała się jednak jeszcze bardziej przerażająca.
Makabrycznego odkrycia dokonali strażacy, którzy weszli do mieszkania przez okno. Prokuratura poinformowała później, że jeden z chłopców leżał w "nienaturalnej pozycji na łóżku", a pozostali w kałuży krwi na podłodze. Wszyscy mieli głębokie rany szyi. Sekcja zwłok potwierdziła, że bracia zmarli w wyniku wykrwawienia.
Radosław K. - mężczyzna, który miał się opiekować chłopcami, przepadł bez śladu. Policjanci szukali go osiem dni.
Zatrzymany w dniu pogrzebu chłopców
17 marca, a więc w dniu, w którym odbył się pogrzeb zamordowanych chłopców, będący już po służbie policjant zauważył Radosława K., który – jak gdyby nigdy nic – szedł jedną z płockich ulic. Mężczyzna miał przy sobie nóż. Był pijany i ranny.
Mężczyźnie postawiono zarzut potrójnego morderstwa. Choć zgodził się przedstawić swoją wersję zdarzeń, uczestniczył w wizji lokalnej i współpracował ze służbami, zapytany o to, czy przyznaje się do zbrodni, nie odpowiadał. Podczas składania wyjaśnień twierdził, że "czuł się niedoceniany i wyśmiewany".
Radosław K. był partnerem pani Małgorzaty przez 10 lat. Chciał się jej oświadczyć. Pracował jako budowlaniec, miał nadużywać alkoholu, ale próbował zerwać z nałogiem. 8 marca, w Dzień Kobiet, po trzech miesiącach abstynencji, mężczyzna miał przegrać walkę o trzeźwość i kupić wódkę na stacji benzynowej.
Niepoczytalny?
42-latka poddano obserwacji biegłych psychiatrów. Ci wydali opinię o niepoczytalności Radosława K. i chorobie psychicznej, co oznaczało, że mężczyzna nie trafi do więzienia. Dla pani Małgorzaty opinia biegłych była kolejnym ciosem.
On po części też mnie zabił. Straciłam dzieci. Chcę, żeby poniósł za to odpowiednią karę: dożywotnie pozbawienie wolności. Chłopców już nie odzyskam, ale chcę, żeby moja córka mogła być spokojna, że nic jej nie grozi – powiedziała kobieta w "Uwaga! TVN".
Ostatecznie śledczy zdecydowali się na zasięgnięcie opinii drugiego zespołu biegłych. Tym razem, jak podaje portalplock.pl, podejrzanego zbadał zespół psychologów i psychiatrów ze szpitala w Choroszczy, a K. został tam dowieziony dwukrotnie.
Opinia biegłych przesądzi o przyszłości Radosława K. Jeśli zostanie uznany za niepoczytalnego, prokuratura umorzy postępowanie, a K. trafi do zamkniętego zakładu psychiatrycznego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.