W miejscowości Płaczewo na Pomorzu doszło do przerażającej zbrodni. W niedzielę (21 kwietnia) policja odnalazła w garażu na posesji ciało Krzysztofa C. Aby dostać się do mężczyzny, trzeba było użyć specjalistycznego sprzętu, bowiem sprawcy zabójstwa zabetonowali zwłoki.
Wszystko zaczęło się w piątek, gdy rodzina zgłosiła zaginięcie mężczyzny, z którym nie było kontaktu od kilku dni. Po wykonaniu szeregu czynności w niedzielę natrafiliśmy na zwłoki - mówi nam asp. Anetta Potrykus z Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Płaczewo. Zarzuty za zabójstwo
Krzysztof C. padł ofiarą zabójstwa. Jak ustaliła prokuratura, mężczyzna był bity i kopany po całym ciele. Oprawcy postanowili ukryć jego ciało w garażu. Tam zamurowali denata. Na tej samej posesji, gdzie w nocy z 11 na 12 kwietnia ukryto zwłoki Krzysztofa, mieszkała piątka dzieci.
Policja zatrzymała do sprawy siedem osób. Pięć z nich usłyszało zarzuty. Czterech mężczyzn w wieku 17, 23, 34 oraz 40 lat odpowie za zabójstwo w zamiarze bezpośrednim. Jedna osoba, 48-letnia kobieta, usłyszała zarzut nieudzielenia pokrzywdzonemu pomocy oraz utrudniania postępowania karnego poprzez udzielenie pomocy sprawcom zabójstwa w zacieraniu śladów oraz ukryciu zwłok.
Zabójstwo w Płaczewie. Arkadiusz K., czyli recydywista
Jak udało nam się ustalić, część osób, na których ciążą zarzuty, była już w przeszłości karana. Ale tylko jedna z nich, 34-letni Arkadiusz K. miał dopuścić się zbrodni w warunkach wielokrotnego powrotu przestępstwa. Informacje te potwierdza prokuratura.
34-letni Arkadiusz K. ma postawiony zarzut popełnienia przestępstwa w warunkach recydywy, bowiem odsiadywał karę więzienia za przestępstwa przeciwko zdrowiu i mieniu - mówi nam Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Wirtualna Polska informowała, że w przeszłości 34-latek miał się dopuścić zabójstwa. Prokuratura nie ujawnia jednak szczegółów. Wedle naszych informacji Arkadiusz K. siedział w więzieniu nawet dwa razy. Jedna z odsiadek wynosiła około 8-10 lat.
Resocjalizacja nie pomaga zabójcom? "Zależy od przypadku"
Marcin Walicki pracował jako psycholog więzienny przez siedem lat. Obecnie, już poza więzieniem, nadal przyjmuje specjalistów. Wciąż wilka ciągnie jednak do lasu - razem z pisarzem Michałem Larkiem tworzą projekt dotyczący pracy w więzieniu w postaci audiobooka i ebooka. Gdy pytamy go, dlaczego w przypadku sprawców tak brutalnych zbrodni, jak ta w Płaczewie, resocjalizacja zupełnie nie działa, zwraca uwagę na kwestie wychowania i środowiska.
Dla osadzonych, którzy zostali po raz pierwszy skazani na karę pozbawienia wolności, kilka lat w więzieniu jest wystarczającym "straszakiem" i sprawia, że nie chcą tych przestępstw popełniać, bowiem zakłady karne nie należą do miejsc przyjemnych. Dla normalnego człowieka to jest strata czasu - mówi nasz rozmówca.
- Natomiast są osoby, które od małego wychowują się środowiskach w których funkcjonuje patologia społeczna. Załóżmy, że ojciec grypsował albo taka osoba zadawała się z osobami starszymi, które nie miały żadnego problemu z łamaniem prawa. Dla nich świat, w którym dochodzi do łamania zasad, to środowisko naturalne. Jeśli taka osoba dostanie pierwszą karę pozbawienia wolności, to nie robi to na niej żadnego wrażenia - dodaje.
Zobacz również: Zamurowany mężczyzna to Krzysztof. Wstrząsające słowa sąsiadów
Walicki zaznacza, że takim osobom łatwiej odnaleźć się w środowisku - gdy przychodzą do więzienia od razu wiedzą, że chcą grypsować. Karę więzienia uznają za coś, co i tak prędzej czy później czeka ich w przestępczym życiu. Podaje przykład handlarzy narkotykami, którzy potrafią zarobić w krótkim czasie dziesiątki tysięcy złotych. Gdy wychodzą z więzienia, nie chcą iść do nisko płatnej pracy. - Społeczeństwo nie ma im nic do zaoferowania - stwierdza. Dlatego wracają do tych samych schematów. Podkreśla jednak, że każdy przypadek więźnia należy traktować indywidualnie.
Służba więzienna czy system penitencjarny mógłby mieć najlepszy program, najlepszych specjalistów, a pomimo tego wszystko zależy od jednostki. Najważniejsza w psychoterapii jest praca na cierpieniu. Jeżeli pacjentowi coś przeszkadza, cierpi z jakiegoś powodu, to zrobi wszystko, żeby to zmienić. Tak samo jest z resocjalizacją. Jeżeli osadzony uważa, że nie chce popełniać przestępstw i chciałby to zmienić, to zrobi wszystko, aby to naprostować. Jeśli mamy jednak do czynienia z typem opornym, to mu się nie pomoże - dodaje nasz rozmówca.
Nie tylko środowisko decyduje o tym, że były więzień wraca do przestępczej działalności lub nie boi się spodziewanej kary. Decyduje również psychika.
Zazwyczaj zwracam uwagę na czynniki środowiskowe, bo od nich zależy, w jakim kierunku nasza osobowość będzie się rozwijać. Nieprawidłowa struktura osobowości bardzo wpływa na to, jak pokierujemy naszym życiem. Jest zaburzenie osobowości, które określa się mianem dyssocjalnego. Osoby z tym zaburzeniem osobowości przyjmują postawę, z którą łatwo łamią zasady i reguły funkcjonujące w społeczeństwie. Nie mają problemów z popełnieniem przestępstwa. Robią wszystko dla własnej korzyści - dodaje psycholog.
Czy długość odbywanej kary ma znaczenie? Arkadiusz K. odsiadywał kilka lat, ale to nie zmieniło jego oblicza. Jak wynika z relacji "Faktu", nadal był brutalem, którego bało się całe Płaczewo. Więzienie widocznie niczego go nie nauczyło. Nasz rozmówca uważa jednak, że długotrwała odsiadka może wpłynąć na postawę osadzonego.
Jeśli mamy do czynienia z oporną osobą, która dostała powiedzmy 25 lat pozbawienia wolności, to na początku odbywania kary u takiej osoby może występować bunt, niechęć, przeciwstawienie się administracji, programom resocjalizacyjnym. Myślę, że jest jakaś szansa, że im dłużej posiedzi za kratkami, tym szybciej jego mechanizmy obronne będą się rozpadać. Może w pewnym momencie zda sobie sprawę, że nic nie robiąc w żaden sposób nie będzie się rozwijała, będzie się robiła starsza. Do więzień czasem trafiają buńczuczni nastolatkowie. Bardziej ogarnięci współosadzeni też robią robotę pod warunkiem, że taka osoba spotka osadzonego, który przemówi jej do rozsądku - mówi Marcin Walicki.
Według "Faktu" prawdopodobnym motywem popełnienia zbrodni były kwestie finansowe. Arkadiusz K. chciał ponoć nakłonić Krzysztofa do podpisania umowy kredytowej. Ofiara nie chciała się jednak zgodzić. Śledczy informują, że badają motywy działania sprawców. Cała piątka przebywa obecnie w areszcie.
Za zabójstwo grozi kara więzienia na czas nie krótszy niż 10 lat albo dożywocie. W przypadku recydywisty, sąd wymierza karę pozbawienia wolności od dolnej granicy ustawowego zagrożenia, zwiększonego o połowę.
Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl