Krzysztof Mrugała był właścicielem kantoru w Busku Zdroju. Jesienią 2004 roku około 18. został brutalnie pobity i zastrzelony przed drzwiami własnego garażu. Wracał właśnie z pracy i miał przy sobie pół miliona złotych w walucie i złocie, które zostało skradzione. Przebywająca wtedy w domu partnerka Krzysztofa nie słyszała, gdy wjeżdżał na podjazd ani gdy oddano strzał.
Po pewnym czasie kobieta zaczęła się coraz bardziej niepokoić i zawiadomiła policję o zaginięciu. Następnego dnia koło drzwi garażowych znalazła dwie łuski, okulary i pilot do bramy wjazdowej. Samochód Krzysztofa stał zaparkowany w garażu, a jego skatowane ciało leżało kilkadziesiąt metrów dalej. Zostało przeciągnięte poza posesję przez dziurę w ogrodzeniu.
Dorota i Norbert
Śledztwo policji nie przyniosło żadnych rezultatów i sprawa została umorzona po kilku miesiącach. W marcu 2006 roku aresztowano jednak byłą żonę Krzysztofa, Dorotę. Kobieta wraz z dwoma córkami (Bożeną i Anetą - na zdjęciu po prawej) wyprowadziła się od męża dwa lata przed jego śmiercią. Powodem była przemoc w rodzinie.
Krzysztof potrafił skopać żonę pod ladą kantoru, ponieważ nagle spadł kurs waluty. Później wywoził ją do lasu, gdzie dalej bił. Jednak w 2004 roku ich stosunki były już poprawne. Krzysztof był szczęśliwy z nową partnerką, a Dorota była zadowolona, że dał jej spokój.
Dwa miesiące po zabójstwie Krzysztofa, za napad na listonoszkę został aresztowany syn przyjaciółki Doroty, Norbert S. Mężczyzna przebywał w celi z Krzysztofem Ł. o pseudonimie "Łyli”. Podczas jednej z rozmów z "Łylim" Norbert miał przyznać się do tego, że wraz z Rafałem O. i "Czarnym” zamordowali Krzysztofa Mrugałę. Zabójstwo zlecić miała Dorota.
Oskarżenia "Łyliego" wystarczyły, aby aresztować Dorotę. Zarówno kobieta, jak i Norbert S. i Rafał O. (który odsiadywał akurat wyrok) nigdy nie przyznali się do winy. Nie udało się również zidentyfikować tożsamość tajemniczego "Czarnego”. Norbert stwierdził, że powiedział "Łyliemu", że jego wujek, właściciel kantoru, został zastrzelony. Nigdy natomiast nie powiedział, że on to zrobił.
Zniszczone życia trzech kobiet
Po aresztowaniu Doroty tabloidy od razu wydały wyrok. Córki kobiety, Aneta i Bożena, były wytykane palcami i nazywane dziećmi zabójczyni. Przez wiele miesięcy nie wychodziły z domu. W kolejnych latach zmagały się z ciężką depresją. Aneta zachorowała na bulimię, a promotor na studiach wprost powiedział jej, że może pożegnać się z marzeniami o karierze w dyplomacji. Z takim życiorysem nie miała na nią szans.
Siedem miesięcy po aresztowaniu Dorota zmarła na atak serca. Kobieta nie miała już siły walczyć, sytuacja ją przerosła. W 2007 roku została pośmiertnie oczyszczona z zarzutów. Wtedy też zmieniono akt oskarżenia Norberta S. i Rafała O. Nie byli już oskarżeni o zabójstwo na zlecenie, ale zabójstwo na tle rabunkowym. Po latach, dziennikarze śledczy Piotr Głuchowski (na zdjęciu z lewej) i Marcin Kowalski napisali książkę "Tabloid. Śmierć w tytule", o tej sprawie.
"Łyli"
Nie było żadnych twardych dowodów na to, że mężczyźni w ogóle byli wtedy na miejscu zdarzenia. Znaleziono różne ślady, ale nie można ich było dopasować do Norberta i Rafała. Oczywiście mogły one zostać pozostawione przez "Czarnego”. Właściwie jedynym dowodem w sprawie były zeznania "Łyliego".
"Łyli" był wielokrotnie karanym byłym członkiem brutalnego gangu działającego w latach 90. Dzięki jego zeznaniom udało się rozbić grupę przestępczą. W późniejszych latach wielokrotnie zeznawał na niekorzyść różnych mężczyzn, z którymi siedział w celi i którzy rzekomo przyznali mu się do winy. Aby potwierdzić swoje słowa musiałby podać jakieś szczegóły, które mógłby znać tylko zabójca.
Tymczasem "Łyli" mówił o rzeczach, które już od dawna można było przeczytać w gazetach. Co więcej, niektóre z podawanych szczegółów nie pokrywały się z rzeczywistością. Powtórzył nawet plotkę, że ciało Krzysztofa znalazły bawiące się dzieci.
Nie było żadnych twardych dowodów, ale wymiar sprawiedliwości stanął pod ścianą. Jeżeli zeznania "Łyliego" nie były prawdziwe, co z innymi, zakończonymi już sprawami, w których zostały uznane za wiarygodne? Norbert S. i Rafał O. zostali skazani za morderstwo Krzysztofa Mrugały. Norbert kończy właśnie odsiadywać swój 15-letni wyrok.
Grupa plantatora truskawek
W czasie zabójstwa Krzysztofa działała grupa Tadeusza Grzesika, plantatora truskawek spod Kielc, która specjalizowała się w napadach na właścicieli kantorów. W 2007 roku Grzesik został skazany za 18 morderstw, ale podejrzewa się jego udział w 40. Nie przyznał się do żadnego z nich.
Być może to gang Grzesika zamordował Krzysztofa Mrugałę. Niektóre z napadów były uderzająco podobne do napadu na Krzysztofa. Użyto w nich broni z tłumikiem własnej roboty, w której używana była amunicja jakiej użyto w Busku Zdroju. Z drugiej jednak strony Mrugała przed zastrzeleniem został brutalnie pobity, a Grzesik był mordercą, który od razu zabijał. Nie wiadomo czy za śmierć Krzysztofa Mrugały odpowiada grupa Grzesika.
Co ciekawe, jedyna sprawa zabójstwa, w której Grzesik pozostawił twarde dowody swojej winy, była sprawą zabójstwa dwóch Ukraińców i żony jednego z nich w 1991 roku. Kobieta została brutalnie zgwałcona, a z miejsca zbrodni pobrano materiał genetyczny obciążający Grzesika. Niestety wtedy nikt o tym nie wiedział. Prokuratura była skłonna wykonać badania DNA, gdyby przedstawiono im podejrzanych, czego nie zrobiła policja. Jeden z policjantów napisał notatkę, w której wytypował Grzesika jako sprawcę, lecz niestety ta notatka nigdy nie została przekazana prokuraturze.
Przeczytaj też inne teksty Riley24 publikowane w o2.pl:
Jacob Wetterling. Porwanie, morderstwo i sprawiedliwość po latach
Diane Downs. Wstrząsająca historia dzieciobójczyni
Więcej o Riley24 znajdziesz tutaj.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.