Zbyszek żył w fatalnych warunkach. Od swoich opiekunów został zabrany w skrajnym wychudzeniu. Ci jednak nie chcieli dać za wygraną. Najprawdopodobniej to właśnie oni stoją za wykradnięciem psa w nocy z soboty na niedzielę z terenu inspektoratu.
Czytaj także: Szokujące zdjęcie. Jeffrey Epstein i Ghislaine Maxwell błogosławieni przez Jana Pawła II
Był w bardzo złym stanie. Zaniedbany i wygłodzony, z przewlekłym zapaleniem kanałów słuchowych i anemią. Powiedziano nam, że uciekł od właścicieli i błąkał się, szukając jedzenia - mówi "Wyborczej" Konrad Kuźmiński, prezes organizacji.
Gdy pracownicy placówki zauważyli, że brakuje Zbyszka, postanowili sprawdzić najpierw, czy nie zabrali go jego poprzedni właściciele. Jak się okazuje, nie byli na miejscu szczególnie mile widziani.
Wymierzyli broń w kierunku naszej działaczki. Gdy leżała na ziemi, jedna z tych osób wykrzykiwała do niej "Zabiję cię, k...wo". Druga zaatakowała następnego działacza naszej organizacji, uderzając go trzonkiem siekiery w głowie. Stracił przytomność. Do tego został jeszcze potraktowany gazem - mówi prezes DIOZ.
Czytaj także: Bardzo złe wieści ze Szwecji. Beata Ratzman nie żyje
Jedna osoba została zabrana do szpitala. Na miejscu pojawiła się też policja, która zebrała zeznania. Niestety Zbyszka nie udało się znaleźć.
Policja dementuje informację o ataku siekierą. Potwierdza jednak, że zabezpieczono wiatrówkę, a także, iż na miejscu był zespół pogotowia ratunkowego, który zabrał jedną osobę do szpitala - informuje "Gazeta Wyborcza".